Z napięciem oczekiwano spotkania szefa naszego MSZ z jego niemiecką odpowiedniczką. I co? I nic. Nasze wiewiórki utrzymują, że spotkanie Zbigniewa z Annaleną (bo tak się do siebie zwracają) miało niemal serdeczny przebieg. Choć nie do końca.
Wbrew pozorom głównym tematem rozmów nie były odszkodowania za drugą wojnę światową, ale Ukraina. A konkretniej – próba skłonienia Berlina, by bardziej pomagał Kijowowi. I gdyby to zależało od Annaleny, Niemcy posłałby na Ukrainę kupę broni. Niestety, w tej sprawie długopis dzierży Olaf Scholz.
Z Niemcami chcieliśmy załatwić jeszcze jedną sprawę – a mianowicie, by Berlin nacisnął na Paryż, aby kolejne sankcje objęły zakaz dostarczania ruskim paliwa. „Jak to? – zapytacie – przecież paliwo to dostarcza Rosja na Zachód!”. Owszem, ale z jednym wyjątkiem. Ruskie nie radzą sobie z produkcją paliwa do elektrowni jądrowych, a konkretnie ze wzbogacaniem uranu. I tu pomaga im Francja. Gdyby wprowadziła embargo na materiały radioaktywne, oznaczałoby to, że spora cześć ruskich atomówek po prostu stanie. Jest szansa, że zakaz zasilania ruskich znajdzie się w następnym pakiecie sankcji. Ale nad tym pracują inne wiewiórki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.