Prof. Chwedoruk: Mamy do czynienia z wojną sondażową

Prof. Chwedoruk: Mamy do czynienia z wojną sondażową

Dodano: 
prof. Rafał Chwedoruk
prof. Rafał Chwedoruk Źródło: PAP / Mateusz Marek
Sondaże dotyczące poziomu zaufania zazwyczaj odzwierciedlają częstotliwość obecności polityka w głównych mediach. Gdyby takie badania były istotne dla polskiej polityki, to prezydentem Polski dawniej mógł zostać Ryszard Kalisz lub Radosław Sikorski – mówi politolog Uniwersytetu Warszawskiego, prof. UW Rafał Chwedoruk w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl:Z najnowszego sondażu wynika, że PiS może liczyć na 40 proc. poparcia. Co spowodowało taki wynik?

Prof. UW Rafał Chwedoruk: Mamy w Polsce do czynienia z wojną sondażową i będziemy w najbliższym czasie obserwowali coraz więcej tego typu badań. Ostatnie wybory do parlamentu pokazały realne granice, żargonowo nazywane „sufitem” poparcia dla poszczególnych formacji politycznych, bowiem były to wybory o bardzo wysokiej frekwencji w realiach zamkniętego systemu partyjnego, gdzie wszystkie startujące podmioty weszły do Sejmu, co jest absolutnie bezprecedensową sytuacją. To ukształtowało granice możliwości.

Z czym boryka się PiS?

Po pierwsze, z problemem demograficznym, jeśli chodzi o elektorat. Mamy tutaj piramidę odwróconą, jeśli chodzi o strukturę wiekową, co musi oznaczać straty w kontekście kolejnych wyborów. Mieliśmy do czynienia z konfliktem aborcyjnym, co kosztowało PiS utratę istotnej grupy wyborców. W tym czasie rozgrywała się również kwestia „piątki dla zwierząt”, a dodatkowo mamy obecnie wiele czynników kryzysowych w gospodarce. Względnie wysokie poparcie dla PiS było podtrzymywane niespodziewanymi czynnikami w postaci społecznej akceptacji reakcji rządzących na pandemię i kryzys na granicy z Białorusią. To zapobiegło jeszcze dalej idącej erozji poparcia dla ekipy rządzącej. Końcówka bieżącego roku może ukształtować strukturę poparcia poszczególnych partii, którą trudno będzie zmienić aż do wyborów.

PiS może powtórzyć wynik z 2019 roku?

Ilość czynników negatywnych dla rządzących sugeruje, że nie ma takiej możliwości. Poparcie niższe niż 42 proc. może dać władzę PiS wyłącznie w sytuacji zawarcia koalicji, a to może okazać się trudne, żeby nie powiedzieć, że wręcz niemożliwe. Prawo i Sprawiedliwość wygrało bardzo wyraźnie ostatnie wybory dzięki ponastandardowej mobilizacji wielu grup wyborców zawsze trudnych do zmobilizowania, nieufnych wobec świata polityki. Tendencja demograficzna oraz problemy ekonomiczne czynią powtórkę takiej mobilizacji niemożliwą.

Jednak mimo wszystko rośnie również zaufanie do prezydenta i premiera. Czy to może być „efekt flagi”, lub przywiązanie obywateli do bezpieczeństwa, bo widzą jak władza reaguje chodźmy na ostatnią sytuację z pociskami, które spadły na terytorium Polski?

To były drobne wydarzenia, które nie przekładają się na realny poziom poparcia. Sondaże dotyczące poziomu zaufania zazwyczaj odzwierciedlają częstotliwość obecności polityka w głównych mediach. Gdyby takie badania były istotne dla polskiej polityki, to prezydentem Polski dawniej mógł zostać Ryszard Kalisz lub Radosław Sikorski. Realnie najważniejsi polscy politycy w chwili obecnej z reguły pozostawali w takich rankingach nisko.

Co musi się stać, żeby PiS na stałe umacniało poparcie?

Musiałoby dojść do zmian w dziedzinach, na które rządzący nie mają wpływu. Po pierwsze, musiałaby zakończyć się wojna. Bez rozejmu, czy pokoju trudno sobie wyobrazić stabilizację europejskich gospodarek. Towarzyszyć temu powinno wówczas także ograniczenie polityki sankcyjnej, co przyczyniałoby się do poprawy globalnej koniunktury, a banki centralne USA i Chiny musiałyby powrócić do luzowania ilościowego oraz po prostu drukować pieniądze. Zanosi się jednak na wojnę handlową pomiędzy USA a Unią Europejską, na co w Polsce w ogóle nie zwracamy uwagi, a co będzie fundamentalne dla polskiej polityki.

Czytaj też:
Dodatkowe 700 mln zł dla mediów publicznych. Opozycja grzmi
Czytaj też:
Posłanka PiS o Jachirze: Chcą obrzydzić nam wiarę w Boga

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także