– Jesteśmy zaniepokojeni szybką ewolucją Sojuszu Północnoatlantyckiego, w tym w kontekście wojny rozpętanej przez Zachód przeciwko nam na Ukrainie – stwierdził Ławrow.
Przekonywał, że do niedawna wszyscy byli zachęcani do przyjmowania za pewnik, że NATO jest sojuszem obronnym, którego jedynym zadaniem jest obrona terytoriów własnych członków.
– Po rozpadzie Związku Sowieckiego i Układu Warszawskiego zniknął też sens istnienia NATO. Chcieli przecież bronić się przed ZSRR. Mimo to NATO nie zniknęło i nadal poszukuje celu swojego istnienia – powiedział.
Szef rosyjskiej dyplomacji przypomniał w tym kontekście kampanię w Afganistanie. – Potem, po haniebnej ucieczce z tego kraju, NATO postanowiło znaleźć inny powód: powstrzymywanie Rosji i budowanie siły militarnej Ukrainy – oświadczył.
Dodał, że w Kijowie doszło do "zamachu stanu", a Ukraina stała się "narzędziem do atakowania interesów Rosji w jej najbliższym otoczeniu".
Ławrow: Eskalacja może wymknąć się spod kontroli
Dalej Ławrow mówił, że utrata pozycji lidera przez Zachód może sprowokować NATO do "pochopnych i nieodpowiedzialnych decyzji".
– Nikt już nie mówi o jego obronnym charakterze. Wręcz przeciwnie, mówi się, że bezpieczeństwo euroatlantyckie jest nierozerwalnie związane z bezpieczeństwem w regionie Indo-Pacyfiku. Teraz NATO będzie bronić się w rejonie Morza Południowochińskiego – powiedział.
Jednocześnie stwierdził, że mocarstwa nuklearne muszą za wszelką cenę unikać między sobą konfrontacji militarnej, w tym z użyciem broni konwencjonalnej.
– Eskalacja może wymknąć się spod kontroli – podkreślił Ławrow, którego za rosyjskim MSZ cytuje agencja TASS.
Zapowiedział, że Rosja będzie nadal stać na straży globalnego bezpieczeństwa i stabilności.
Czytaj też:
Ławrow jednak nie odwiedzi Białorusi. Nagła zmiana planów