Zwykle najlepiej w sondażach zaufania wypadają ci politycy, których wpływ na rządzenie jest żaden lub znikomy, ale którzy mają sposobność, aby lansować się w wielu miejscach. Idealnie nadaje się do tego stanowisko prezydenta dużego miasta. Korzysta na tym Rafał Trzaskowski.
W listopadzie w sondażu zaufania do polityków (IBRiS dla Onet.pl) prezydent Warszawy znalazł się na pierwszym miejscu z 42 proc. Jego wynik we wrześniu był jeszcze lepszy: ponad 46 proc. Z kolei w październiku w sondażu państwowego CBOS Trzaskowski wylądował na drugim miejscu z 41 proc., a o 10 punktów procentowych wyprzedzał go prezydent Andrzej Duda. Ogólnie rzecz biorąc, prezydent Warszawy w sondażach zaufania regularnie notuje wyniki na poziomie ponad 40 proc., grubo wyprzedzając swojego szefa Donalda Tuska, który jest zwykle na podium – tyle że po drugiej stronie, w rankingu nieufności. Skąd ta fascynacja Trzaskowskim i co właściwie robi w stolicy?
UDERZENIE W KIEROWCÓW
Sobota wczesnym popołudniem. Ulica Puławska w Warszawie na odcinku od Piaseczna do granicy Ursynowa niemal cały czas stoi w korku. To czas, kiedy normalnie powinno się dać ten odcinek przejechać w najwyżej 10 minut, i to bez przekraczania prędkości. Zamiast tego jedzie się co najmniej dwa razy dłużej lub nawet więcej. Przyczyną jest buspas, który warszawski Zarząd Dróg Miejskich wytyczył na całym tym odcinku.
Na jednej z najbardziej obciążonych warszawskich ulic, łączącej południowe przedmieścia stolicy z miastem, z trzech istniejących pasów kierowcom odebrano jeden. Nic dziwnego, że korki biją rekordy.
Miasto stołeczne tłumaczyło, że wytyczenie buspasa stało się możliwe, bo otwarto równoległą do Puławskiej ekspresówkę S17. Problem w tym, że gotowy jest tylko jej niewielki odcinek, a dojechanie do niej z podwarszawskich miejscowości zajmuje bardzo dużo czasu. Korki tworzą się i tam. Infrastruktura jest do tego kompletnie niedostosowana. Miasto się tym nie przejmuje. Nie przeprowadzono żadnych wcześniejszych symulacji ruchu, a w odpowiedzi na wściekłość i protesty stwierdzono, że może łaskawie buspas będzie obowiązywał tylko w dni powszednie w określonych godzinach zamiast – jak teraz – 24 godziny siedem dni w tygodniu. Nic dziwnego, że coraz więcej kierowców buspas po prostu ignoruje.
Wydawałoby się, że to postępowanie całkowicie ze strony miasta Warszawy nieracjonalne. Przecież skoro z powodu otwarcia alternatywnej drogi tłok na Puławskiej się zmniejszył, to po co uruchamiać na niej buspas, którego celem ma być usprawnienie ruchu autobusów? Te zresztą tkwią nadal w korkach, nawet większych, przed początkiem buspasa.
Ale nie – wszystko się zgadza, ponieważ wcale nie chodzi tu o usprawnienie komunikacji autobusowej. Chodzi wyłącznie o uderzenie w kierowców. Trzaskowski był niedawno gościem Amerykańskiej Izby Handlowej, która regularnie organizuje w Warszawie spotkania swoich członków z ważnymi politykami. „To był chyba pierwszy raz, kiedy uczestnicy spotkania regularnie zaatakowali gościa” – opowiada mi osoba obecna na spotkaniu. Chodziło właśnie o ruch samochodowy i budowę parkingów. Trzaskowski całkiem wprost powiedział, że jego celem jest wyrzucenie samochodów z centrum i temu podporządkowane są wszystkie jego działania, co publiczności się nie spodobało. Zatem, jak można domniemywać, również buspas na Puławskiej wpisuje się w tę strategię. Prezydent stolicy chciałby, żeby Warszawa była pod tym względem jak Nowy Jork czy Londyn. Nie bierze jednak pod uwagę, że oba te miasta mają o wiele bardziej rozwinięty system transportu publicznego, inną demografię, a ich mieszkańcy mają inne potrzeby i inny styl życia.
Kto mieszka w Warszawie, ten może sam ocenić wybitne dokonania prezydenta Trzaskowskiego w dziedzinie organizacji ruchu. Znaczną część Śródmieścia i Mokotowa sparaliżowała właśnie na wiele miesięcy budowa szumnie reklamowanej trasy tramwajowej na Wilanów, przy czym tak naprawdę trasa tramwaju wcale do dużych osiedli wilanowskich nie sięgnie. Pozamykano kilometry jezdni, a tymczasem na budowie nie dzieje się niemal nic. Indagowany w tej sprawie wykonawca, Budimex, pod koniec października informował, że zaangażowanych jest ok. 170 osób. Jak na rozmiar paraliżu komunikacyjnego to komiczne. Tym bardziej że z wyjaśnień wynikało, że w tej liczbie jest… 90 projektantów oraz 80 inżynierów, pracowników biurowych i fizycznych. Frakcja pracowników fizycznych nie została wyszczególniona, ale obserwując budowę na żywo, można domniemywać, że może to być kilkanaście osób.
ABSURDALNE STREFY TEMPO 30
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.