W grudniu do Sejmu wpłynął projekt nowych przepisów w zakresie prawa komunikacji elektronicznej. Wraz z uzasadnieniem liczy prawie 3,5 tysiąca stron. Sama ustawa ma 316 stron. Posłowie głosowali już nad projektem w pierwszym czytaniu i głosami koalicji rządzącej przeszedł on do dalszych prac.
Prawo komunikacji elektronicznej
"Opozycyjne wnioski o przerwanie dalszych prac nad prawem w takiej formie zostały odrzucone. Co istotne, kontrowersyjne artykuły zostały dodane na ostatnim etapie prac rządowych, bez jakichkolwiek konsultacji społecznych" – pisze "Telepolis".
Branżowy portal informuje, że projektowanym zmianom prawnym zdecydowanie sprzeciwiają się przedsiębiorstwa i organizacje zajmujące się telekomunikacją i mediami.
Dostęp służb do danych użytkowników
Związek Cyfrowa Polska ocenił, że na przeforsowaniu regulacji ucierpią cyberbezpieczeństwo oraz prywatność użytkowników.
Sprzeciw analityków Cyfrowej Polski wzbudza przede wszystkim artykuł 43, zobowiązujący operatorów i innych przedsiębiorców do udzielenia służbom państwowym dostępu do danych użytkowników. Wymóg ten musi zostać zrealizowany w ciągu 24 godzin bez kontroli sądowej. Artykuł 43 nie precyzuje okoliczności, w jakich służby mogą uzyskać prywatne dane użytkowników sieci. W ocenie Cyfrowej Polski może to doprowadzić do naruszeń praw i konstytucyjnie gwarantowanych wolności.
Objęte tym obowiązkiem są dane dotyczące „publicznie dostępnych usług komunikacji elektronicznej niezbędne do: ustalenia zakończenia sieci telekomunikacyjnego urządzenia końcowego oraz użytkownika końcowego inicjującego połączenie, do którego kierowane jest połączenie i określenia – to naprawdę podnosi włosy na głowie – daty i godziny połączenia oraz czasu jego trwania, rodzaju połączenia, lokalizacji telekomunikacyjnego urządzenia końcowego, danych jednoznacznie identyfikujących użytkownika w sieci”. Dotyczy to także komunikatorów internetowych.
Cyfrowa Polska zwraca także uwagę na artykuł 53, dotyczący nakazu zatrzymania świadczenia usług w razie niejasno określonego "zagrożenia obronności, bezpieczeństwa państwa lub porządku publicznego".
W przypadku wystąpienia takich przesłanek, dostawca musi w ciągu 6 godzin zablokować wskazane przez rząd usługi. A to termin, który w wielu przypadkach może być niewykonalny – usługi komunikacji elektronicznej są często świadczone spoza terytorium Polski, a ich operatorzy funkcjonują według różnych stref czasowych.
"Nieproporcjonalne i nieracjonalne środki"
Kontrowersje budzi też tryb ustnego przekazania takiej decyzji.
– Bezwzględnie uznajemy konieczność przeciwdziałania zagrożeniom bezpieczeństwa kraju. Uważamy jednak, że tak istotne przepisy powinny być skonstruowane w sposób maksymalnie przejrzysty i niebudzący wątpliwości w kwestii zgodności z zasadami konstytucyjnymi. Tymczasem zastosowane środki wydają się nieproporcjonalne i nieracjonalne, a często wręcz niemożliwe do spełnienia. Nie spełniają one zasady pewności prawa ani nie gwarantują skutecznego środka odwoławczego od wydanej decyzji – mówi Michał Kanownik, Prezes Cyfrowej Polski.