Leczenie czy zaleczanie? Dokąd prowadzi zarządzanie naszą służbą zdrowia?

Leczenie czy zaleczanie? Dokąd prowadzi zarządzanie naszą służbą zdrowia?

Dodano: 
tabletki
tabletki Źródło: Pixabay / moritz320
Prof. Andrzej Frydrychowski | Izby lekarskie prześladują dziś uczciwych lekarzy. Zalecają nie leczenie, lecz to co nazywam „zaleczaniem”. Stoją za tym olbrzymie pieniądze korporacji medycznych.

Jestem profesorem zwyczajnym, doktorem habilitowanym nauk medycznych i lekarzem z dużym doświadczeniem zawodowym. Doczekałem się dziwnych czasów, w których białe jest czarne a czarne białe. Więcej, przedstawiane dowody, że coś jest białe nie docierają do osób, które decydują o naszym zdrowiu i życiu. Staje się to niebezpieczne dla każdego z nas. Ponieważ od paru lat spotykam się z absurdami zarządzania w sferze medycznej, postanowiłem te bzdury przerwać i poinformować szeroko społeczeństwo, co się dzieje. Uważam, że najcenniejsze, co mamy, to nasze zdrowie i komfort życia. W chwili obecnej zostaje to mocno nadwyrężone. Przedstawię to na swoim przykładzie, lecz dotyczy to wszystkich uczciwych lekarzy chcących leczyć bezpiecznie według zasad zdrowego rozsądku, czyli dążąc do usuwania przyczyn choroby. Dotyczy to leczenia chorób przewlekłych.

Przemysł farmaceutyczny

Każdy zdrowo myślący lekarz będzie szukał przyczyny powstania choroby i postara się ją usunąć. To jest logiczne. Natomiast przemysłowi farmaceutycznemu w pogoni za zyskiem zależy ażeby pacjent był wiecznym pacjentem i przyjmował coraz częstsze i większe dawki leków. Nie jest zainteresowany wyleczeniem, bo straci źródło dochodów. Teraz zaczyna się bezwzględna walka nie o zdrowie, ale o pieniądz. Metody tej walki są znane od zawsze, ostatnio zaś doprowadzone je do perfekcji. Trzeba wpłynąć na osoby decydujące o metodach leczenia oraz trzeba zastraszyć osoby uczciwe, mówiące prawdę, a w ostateczności pozbyć się ich. Większość lekarzy się przestraszy i umilknie.

Ostatnio popularną grą w izbach lekarskich jest znana „gra w pomidora”. Ja mówię, że mam zgodę pacjenta na wykonywane zabiegi – słyszę „pomidor”, tłumaczę, ze opieram się na literaturze naukowej – słyszę „pomidor”, odpowiadam, że stosuję metody naturalne i słyszę, że „szkodzę”. Wynikiem końcowym tej gry izb lekarskich, jest zawieszenie prawa wykonywania zawodu: nie za błędy w sztuce lekarskiej, ale za poglądy odmienne od main streamu i brak posłuszeństwa. Co jest za to w izbach promowane zamiast uczciwego leczenia przez usuwanie przyczyn to „zaleczanie”. Promowane są te terapie, które nie leczą pacjentów, usuwając przyczyny chorób, lecz tylko „zaleczają” ich objawy. Dlaczego? Wyjaśnię poniżej.

W dzisiejszym świecie, świat lekarski został w znacznym stopniu zniewolony siłami komercji. Choć powinni działać w interesie pacjenta, lekarze będący „zaleczaczami” praktykę lekarską wykonują głównie w interesie własnym. Miast być czynnikiem zdrowia pacjenta, stają się częścią wielkiego przemysłu medycznego i farmaceutycznego, którego głównym celem jest zysk. Zaleczanie przez nich objawów chorób może dać spektakularny, krótkoterminowy efekt, ale po jakimś czasie choroba powraca i to zazwyczaj ze zdwojoną siłą. Nieprawidłowy schemat leczenia jest wielokrotnie powtarzany, napędzając zyski producentów leków. „Zaleczanie”, a nie leczenie trwa nieraz całymi latami. Kończy się dopiero zgonem pacjenta. Dotyczy to zalecanych i stosowanych przez lekarzy na ogromną skalę antybiotyków, sterydów, IPP – o zgrozo często stosowanych profilaktycznie! Podkreślmy, stosowane są one pomimo stwierdzonych i udowodnionych licznych działań ubocznych! I chodzi tu o zgony, lub nieusuwalne kalectwo, a nie o ból głowy. Zapisywacz leków, lub jak kto woli „zaleczacz”, ma tłumy pacjentów i stateczne, wygodne życie, bez ponoszenia odpowiedzialności za to, co robi – bardzo często kosztem chorych i często szkodząc interesom państwa polskiego, które na to pozwala, a tak naprawdę finansuje w istocie niemoralny proceder.

Należy nadmienić, że twórcom izb lekarskich przyświecało inne, niż dzisiaj ich funkcjonowanie – miała to być instytucja broniąca zdrowia pacjenta, a nie, tak jak obecnie, przemysłowo-handlowego lobby korporacji medycznych. Izby lekarskie nie miały być narzędziem służącym do wyniszczania tych nielicznych etycznych lekarzy, którzy odważnie wypowiadają poglądy na naukę i medycynę różniące się od poglądów mainstreamu narzuconych przez przemysłowe lobby (medyczne i farmaceutyczne). Jakże jednak może być inaczej w Polsce, gdzie u wielu rządowych ekspertów medycznych zachodzi wyraźny konflikt interesów, gdyż pobierają oni lub pobierali znaczne wynagrodzenia od korporacji; w kraju, którego służby pozwalają, by z budżetu publicznego wyciekały do kieszeń firm farmaceutycznych setki milionów (a może nawet miliardów) złotych? Trzeba to jasno powiedzieć – Polskę ogarnia korupcja i chęć zysku, która jest sprzeczna z dobrem pacjenta i dobrem obywateli. My, skromni lekarze, nie mamy na to wpływu. Jeżeli jednak nie będziemy mówili o tym otwarcie i nie przemówimy do sumień politykom – decydentom, sytuacja nie ulegnie zmianie. Izby lekarskie dalej będą dalej preferować środki często ograniczające się do czasowego niwelowania objawów choroby, a nie do usunięcia ich przyczyn i tego rodzaju praktyki narzucać lekarzom, czyniąc z nich „zaleczaczy” i ich demoralizując.

Podstawą działalności państwa w dziedzinie służby zdrowia powinna być profilaktyka oraz stosowanie skutecznych i tanich metod leczenie nie mających działań ubocznych. W ten sposób poprawi się ogólny stan zdrowia społeczeństwa, uzyskamy dużo pieniędzy na naukę i dalszy rozwój metod inwazyjnych. Medycyna inwazyjna osiąga wprost genialne efekty. Diagnostyka pozwala na zajrzenia do poszczególnych komórek w poszukiwaniu patologii. Możemy zobaczyć lokalizacje myśli w strukturach mózgu. Zabiegi chirurgiczne można wykonywać z dokładnością ułamka milimetra. To jest genialne i na to powinny iść pieniądze. Natomiast błędne leczenie, czyli „zaleczanie” chorób przewlekłych to dramat dla wielu ludzi. Powinniśmy postawić na prawdziwe leczenie i odbudowę układu odpornościowego, co będzie skutkowało permanentnym zdrowiem.

Obecna działalność izb lekarskich jest szkodliwa i podobne zastrzeżenia można wysunąć do procesu kształcenia medycznego. Nie możemy przyszłych lekarzy wychowywać na zapisywaczy leków oraz procedur medycznych, jakby byli nie podmiotami ustaw medycznych, lecz niewolnikami, zniewolonymi przez narzucone im odgórnie algorytmy postępowania. Owe niewolnicze algorytmy nie służą pacjentom, lecz ciemnym, krociowym interesom finansowym, które pozostają w sprzeczności z zasadami określonym w Kodeksie Etyki Lekarskiej. Metody „zaleczania” są u nas obecnie promowane, zaś jak na ironię stosowanie prawidłowych metod leczenia kończy się coraz częściej odebraniem lekarzowi, często wysokiej klasie specjaliście, prawa wykonywania zawodu. Taka krzywda spotkała mnie osobiście, a ostatnio prawo do wykonywania zawodu na rok odebrano dr. n. med. Zbigniewowi Martyce, nie bacząc na jego wieloletnią praktykę lekarską, funkcję ordynatora oddziału i wielki szacunek u pacjentów. Największą jednak szkodą jaką wyrządzają skorumpowane izby lekarskie jest podważenie zaufania do lekarza. Niedawno przyszedł do mnie pacjent z choroba nowotworową w trakcie chemii. Lekarz prowadzący onkolog, zabronił mu stosowania witamin i suplementów. Jego poziom Witaminy D3 wynosił 6.6 ng/ml. W ten sposób jego szansa na wyleczenie stałą się równa zero. I to jest dobro chorego? Przysięga Hipokratesa staje się w polskim środowisku medycznym czystą abstrakcją, a pacjenci zaczynają to zauważać.

Demoralizacja życia społecznego jest może zakorzeniona na wyższym poziomie niż izby lekarskie. Ideałem dla ZUS-u jest człowiek, który umiera zaraz po przyznaniu mu emerytury, a jego zgromadzone pieniądze przepadają. Ryba psuje się od głowy. Jeżeli żyjemy w państwie, które pozwala na postępującą komercjalizację życia w obszarach takich opieka zdrowotna, powszechna edukacja, czy spokojna starość, to co może zrobić pojedynczy obywatel - lekarz? Jedynie nagłaśniać nieprawidłowości i bezprawie. Musimy być tego wszyscy świadomi, aby uchronić nasze moralne społeczeństwo oraz nasze życie i zdrowie. Tematem publicznym są nadmiarowe zgony Polaków (nie tylko na Covid, ale też na posocznice szpitalne). Czy na ten temat odbędzie się otwarta debata publiczna? Czy ktoś to wyjaśni, opublikuje, przyzna się do błędu i przeprosi? Tymczasem, sprawy idą w niepokojącym innym kierunku, jakim są coraz liczniejsze procesy uczciwych, inaczej myślących lekarzy, zorientowanych na skuteczne, przyczynowe leczenie. Jakby na potwierdzenie swej komercyjności, izby lekarskie zachęcają do zdobycia punktów edukacyjnych na spotkaniach firm farmaceutycznych, reklamujących swoje produkty. To jest współczesna wiedza lekarza? A co na to Hipokrates?

Na koniec chciałbym przypomnieć o dwóch zasadach Kodeksu Etyki Lekarskiej, które w zaleceniach izb lekarskich tak skutecznie obecnie się omija.

Art.2 Najwyższym nakazem lekarza jest dobro pacjenta. (Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne, wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania tej zasady.)

Art.6 Lekarz ma niczym nieograniczoną swobodę w zakresie wyboru metod które uzna za najskuteczniejsze. Powinien jednak ograniczyć czynności medyczne do rzeczywiście potrzebnych choremu zgodnie z aktualnym stanem wiedzy. (Jest to wiedza zdobyta z publikacji naukowych i potwierdzona w badaniach, a nie ta, która jest narzucona przez MZ czy przez funkcjonariuszy izb lekarskich).

Z wnikliwie przeze mnie przestudiowanych zasobów nauki, popartych doświadczeniem wielu wybitnych lekarzy z całego świata jednoznacznie wynika, że wiele chorób przewlekłych, uznanych przez izby lekarskie za nieuleczalne, można w pełni skutecznie leczyć. Należą do nich na przykład cukrzyca typu 2, choroba Hashimoto, choroby tarczycy, choroba Leśniowskiego-Crohna, wiele nowotworów, w tym nowotwory mózgu – glejaki, stopa cukrzycowa, reumatoidalne zapalenie stawów, zaburzenia snu, a także procesy miażdżycowe. To są przykłady chorób, które można skutecznie leczyć, nie jedynie zaleczać. Gdyby funkcjonariusze izb lekarskich oraz urzędnicy w Ministerstwie Zdrowia chcieli rzeczywiście poznać recenzowaną, profesjonalną, naukową literaturę przedmiotu, a nie polegali jedynie na opiniach ekspertów powiązanych z wielkimi korporacjami, uzupełniliby swoją wiedzę i poznali najnowsze osiągnięcia na polu medycyny z całego świata. Czynią zaś odwrotnie: nie dość, że się nie kształcą, to jeszcze prześladują tych uczciwych lekarzy w Polsce, którzy nie chcą się podporządkować medycznej komercji i leczą pacjenta. W ten sposób prowadzą polską medycynę do upadku i doprowadzają do nadmiarowej liczby zgonów.

Prof. dr hab. nauk medycznych Andrzej Frydrychowski był do czasu emerytury zatrudniony w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym (1973-2017). Jest autorem ponad 300 prac naukowych. Obecnie pełni funkcję prezesa Towarzystwa Lekarzy Medycyny Zintegrowanej.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także