Po Soborze Watykańskim II odprawianie tradycyjnej Mszy świętej łacińskiej – tzw. Mszy trydenckiej – było co do zasady surowo zabronione. Księża potrzebowali specjalnego zezwolenia od swojego biskupa, by składać Najświętszą Ofiarę tak, jak Kościół robił to przez całe wieki. Sytuacja absurdalna, ale tak zdecydowali „papież dialogu” Paweł VI i jego bliski współpracownik abp Annibale Bugnini, ostatecznie usunięty z Watykanu w związku z doniesieniami o przynależność do masonerii. Zakaz od początku wywoływał ostre protesty, zwłaszcza środowiska związanego z abp. Marcelem Lefebvrem. Restrykcje krytykował jednak również Józef Ratzinger. Dlatego jako papież Benedykt XVI postanowił w 2007 r. „uwolnić” starą Mszę. Uważał, że odcinanie się od przeszłości tworzy wrażenie, jakoby po soborze narodził się jakiś nowy Kościół, co byłoby przecież czystą herezją.
Dzięki jego decyzji w wielu krajach świata zaczęły rozkwitać wspólnoty tradycyjne. Wraz z zainteresowaniem dawną liturgią wzrastała też fascynacja dawną teologią. W oczach progresistów, którzy dominują dziś w hierarchii Kościoła, oznacza to same
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.