Zdaniem rzecznika Kremla, obecność amerykańskiego drona na międzynarodowych wodach Morza Czarnego dowodzi zaangażowania Waszyngtonu w wojnę na Ukrainie. Swoją opinię Pieskow wygłosił na antenie kanału telewizyjnego Rossija 1. Jego zdaniem, takie incydenty są niezwykle niebezpieczne.
– Dobrze zdajemy sobie z tego sprawę. I tak naprawdę mówimy o bezpośrednim udziale operatorów tych dronów w konflikcie. Co więcej, przeciwko nam – twierdzi rzecznik prasowy Putina.
Incydent nad Morzem Czarnym
14 marca Europejskie Dowództwo Sił Zbrojnych USA poinformowało, że ich dron MQ-9 Reaper został strącony przez rosyjski myśliwiec Su-27. Waszyngton natychmiast skrytykował działania pilotów, określając je jako "nieodpowiedzialne i brawurowe" oraz wezwał ambasadora Rosji do złożenia wyjaśnień.
"Śmigło MQ-9 zostało uszkodzone, w wyniku czego siły USA musiały zestrzelić MQ-9 na wodach międzynarodowych" – napisano w wydanym w związku z incydentem komunikacie.
Według CNN, całe zdarzenie w powietrzu trwało 30-40 minut. Po uszkodzeniu śmigła, operatorzy drona obsługiwali go jako szybowiec. Dwóch amerykańskich urzędników twierdzi, że operatorzy zdalnie wyczyścili wrażliwe oprogramowanie drona, zmniejszając ryzyko wpadnięcia tajnych materiałów w niepowołane ręce.
Rosja zaprzeczyła, jakoby jej myśliwce zestrzeliły amerykańskiego drona. Rosyjski ambasador powiedział później, że misja rozpoznawcza MQ-9 Reaper była prowokacją.
Tego samego dnia Stany Zjednoczone poinformowały, że nie chcą, aby ich dron wpadł w niepowołane ręce. Tymczasem Rosjanie zapowiedzieli, że będą próbowali wydobyć szczątki amerykańskiej maszyny. Jak podają media za oceanem, jak dotąd Rosjanom udało się dotrzeć jedynie do kilku fragmentów drona.
Czytaj też:
Pieskow: Ta decyzja Polski przysporzy kłopotów UkraińcomCzytaj też:
Rosjanie uszkodzili amerykańskiego drona. Wojsko ujawniło nagranie