Polska polityka odnotowała już wiele karier krótkich jak błysk meteoru, ale chyba nikt jeszcze nie tracił powagi i szacunku w tak szybkim tempie jak prof. Tomasz Grodzki.
I, paradoksalnie, najmniej szkodzą mu kolejni byli pacjenci, oskarżający o przyjmowanie czy nawet wymuszanie „kopertówek”. Wszyscy wiemy, jak jest w służbie zdrowia, i gdyby profesor nie zaplątał się, podając sprzeczne wersje wydarzeń, i nie zaczął groteskowo kreować się na ofiarę „nienawiści” na równi z ks. Popiełuszką, być może wyborcy w ogóle machnęliby na te koperty ręką. Takie rzeczy polski wyborca wybacza.