Polska stawia na atom, a Niemcy utyskują

Polska stawia na atom, a Niemcy utyskują

Dodano: 
Elektrownia jądrowa, zdjęcie ilustracyjne
Elektrownia jądrowa, zdjęcie ilustracyjneŹródło:PAP/EPA / SASCHA STEINBACH
Robert Zawadzki | Nadeszła wiosna, a rząd – pomimo straszenia ze strony opozycji, a szczególnie Donalda Tuska – wciąż nie został obalony przez wściekły tłum. Węgla nie zabrakło, a cena chleba nie sięgnęła rzędu 30 złotych za bochenek. Działania opozycji okazały się histerią, podobnie jak jedna egzotyczna lista anty-PiS.

Jak pamiętamy, reakcją rządu na kryzys było zamrożenie cen prądu i gazu oraz wprowadzenie dodatków energetycznych, co pomogło przetrwać najbardziej potrzebującym. Bardzo ważnym problemem, przed którym ostrzegałem w mojej książce "Odnawialne źródła władzy", okazało się również zagrożenie ze strony eurokratów z Brukseli. Ostatnio tamtejsi dygnitarze porwali się nawet na polskie Lasy Państwowe. Na szczęście, 21 marca minister klimatu Anna Moskwa dała stanowczą odpowiedź, wyrażając się w następujący sposób: „Z mojej inicjatywy dzisiaj Rada Ministrów przyjęła stanowisko w obronie polskich lasów. Lasy to nasze dobro narodowe, a to leśnicy wiedzą, jak o nie zadbać. Propozycje KE w tym zakresie byłyby niszczące dla polskich lasów. Polskie lasy w polskich rękach na zawsze". Solidarna Polska również stanęła w obronie polskich lasów i kopalni oraz sprzeciwiła się błędnie prowadzonej polityce klimatyczno-energetycznej. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro wziął udział w konferencji prasowej w Lubartowie, w czasie której omówiono presję Unii Europejskiej w zakresie likwidacji polskiego górnictwa. Koalicjant Prawa i Sprawiedliwości od lat sprzeciwia się temu kierunkowi zmian, podnosząc słusznie, że energia węglowa należy do najtańszych w Europie, a ponadto stanowi podstawę bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju. SP podkreśla potrzebę korzystania z innych źródeł energii, np. wodoru, ale zaznacza, że takie działania nie mogą iść w parze z pozbywaniem się fundamentów dotychczasowego ładu.

Z kolei minister aktywów państwowych Jacek Sasin zaznaczył, że Polska nie zrezygnuje z węgla, dopóki nie zastąpią go odnawialne źródła energii (OZE) i energetyka jądrowa: „Węgiel jest podstawą naszego miksu energetycznego, ale będziemy prowadzili inwestycje w OZE i energetykę jądrową, aby zastąpić go" – zapewnił wicepremier. Priorytetem jest bezpieczeństwo energetyczne kraju oraz konieczność wytwarzania wystarczającej ilości energii dla przemysłu i polskich rodzin. Polityk przypomniał również, że wahania cen gazu sprawiają, iż nie można na nim całkowicie polegać – stwarza zbyt duże ryzyko. Innymi słowy, obecnie węgiel okazuje się dla Polski niezbędny.

Marek Wesoły, nowy sekretarz stanu w MAP odpowiedzialny za transformację energetyczną, wezwał również do walki na rzecz złagodzenia unijnego projektu dyrektywy metanowej, który według niego szkodzi Polsce i jej bezpieczeństwu energetycznemu. Wesoły obawia się, że w 2027 roku dziewięć kopalń PGG może zostać zamkniętych, a w ciągu kolejnych pięciu lat problem będą miały też kopalnie JSW. Na ten moment minister chce skorygować tempo i proces wychodzenia z węgla, aby opóźnić wygaszanie kopalń. Niemniej jednak polityk obstaje przy stanowisku, że ten surowiec powinien stanowić ważny element naszego miksu energetycznego.

W podobnym tonie wypowiedział się Prezes Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Rogala, który potwierdził, że proponowane unijne regulacje w sprawie redukcji emisji metanu spowodują zamknięcie siedmiu kopalń PGG w 2027 roku oraz dwóch kolejnych w 2031 roku. Polskie kopalnie wydobywają od 8 do 14 ton metanu na 1000 ton węgla, co przekracza normy proponowane przez brukselskich biurokratów. Rogala liczy na to, że zmiany nie wejdą w życie. Postara się o to środowisko górnicze, które będzie dążyć do wprowadzenia niezbędnych poprawek. Unijny projekt w obecnym kształcie niweczy umowę społeczną dotyczącą tempa odejścia od węgla w Polsce i przyspiesza zamykanie kopalń, na co nie może być zgody. Jednak węgiel to nie jedyny cel ataku wrażych sił.

Okazuje się, że nie wszyscy popierają plany polskiego rządu dotyczące energetyki jądrowej, co widać chociażby po rosnącym niezadowoleniu w Niemczech. Polska, według naszych zachodnich sąsiadów, powinna pozostać zagłębiem taniej siły roboczej i wspaniałym miejscem na polowania, a nie stawiać na atom jako element suwerennej polityki energetycznej. Obawy Berlina wynikają z faktu, że energia jądrowa stanowi ponad 25% całkowitej produkcji energii elektrycznej w UE. Co więcej, pod tym kątem Niemcy plasują się na drugim miejscu w rankingu, jeżeli chodzi o kraje członkowskie Wspólnoty. Właśnie dlatego apelują, by Polska zrezygnowała z budowy elektrowni jądrowych – w końcu po co im konkurencja? Rząd Prawa i Sprawiedliwości ma jednak zamiar zastąpić atomem elektrownie węglowe, które obecnie wytwarzają blisko 80% energii elektrycznej w kraju. Polska ma już za sobą pozytywne konsultacje z Łotwą i Estonią, ale debata z Niemcami będzie trudna. W planie są trzy możliwe lokalizacje elektrowni jądrowej: Kopalino-Lubiatowo, Pątnów i ewentualnie Bełchatów.

Robert Zawadzki jest dziennikarzem Telewizji Trwam

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także