Dlaczego Watykan zwalcza starą mszę? O prawdziwych intencjach reformatorów
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Dlaczego Watykan zwalcza starą mszę? O prawdziwych intencjach reformatorów

Dodano: 
Książka "Praca rąk ludzkich" ks. Anthonego Cekady pozwala zapoznać się z błędami, jakie popełniono podczas formułowania Novus Ordo Missae
Książka "Praca rąk ludzkich" ks. Anthonego Cekady pozwala zapoznać się z błędami, jakie popełniono podczas formułowania Novus Ordo Missae Źródło: Wydawnictwo 3DOM
Od kiedy w lipcu 2021 r. papież Franciszek wydał dokument Motu Proprio zatytułowany Tradinionis custodes, „Strażnicy tradycji”, Watykan systematycznie próbuje ograniczyć obecność, a może nawet całkowicie pozbyć się tradycyjnej liturgii.

Pisałem o tym wiele razy. Raz za razem pojawiają się też doniesienia, że ten pierwszy atak to nie koniec, a jedynie przygotowanie do ostatecznej rozprawy i pełnego zakazu. Czy to prawda trudno powiedzieć. Każdy kto próbuje zrozumieć skąd bierze się ta niechęć wobec starego rytu i dlaczego rządzący obecnie Rzymem niepodzielnie moderniści tyle uwagi poświęcają eliminacji klasycznej mszy z życia Kościoła powinien przeczytać niedawno wydaną po polsku książkę ks. Antoniego Cekady „Praca rąk ludzkich”. Ma ona wielkie zalety, ale też pewne wady.

Zalety, najkrócej mówiąc, to precyzja argumentacji, żarliwość w obronie prawdy katolickiej, przenikliwość i ogromna wiedza. Nikt do tej pory z równą precyzją i ścisłością nie pokazał skali zmian. Nikt nie pokazał prawdziwego i od początku realizowanego planu. Dzięki księdzu Cekadzie można zrozumieć w jaki sposób na nową teologię mszy wpłynęły teorie „zepsucia” i „dostosowania do potrzeb duszpasterskich”, głoszone przez jezuitę Josefa Jungmanna oraz „realnych obecności” oratorianina Louisa Bouyera. Ksiądz Cekada wykazał też ponad wszelką wątpliwość, że prawdziwym autorem reformy nie był arcybiskup Annibale Bugnini, ale sam Paweł VI. Wady widać, sądzę, kiedy ksiądz Cekada porzuca podejście analityka i zbyt często sięga po broń ironii i sarkazmu, chłoszcząc nią niemiłosiernie przeciwników. Gniew czasem nie jest najlepszym doradcą. Nie docenia on też, sądzę, w wystarczającym stopniu roli arcybiskupa Marcela Lefebvre’a, postaci kluczowej dla powstania i rozwoju ruchu tradycjonalistycznego. Ksiądz Cekada feruje wyroki, co do ważności rytu Pawła VI, radykalne. Istnieje pewna subtelna, ale zasadnicza różnica między zaciemnieniem i niepewnością, to cechy związane z reformą papieża, a po prostu przekonaniem o jej całkowitej nieważności. A mimo to, powtarzam, co się tyczy zrozumienia zmian wprowadzonych przez modernistów i ich intencji, to pozycja niezwykle znacząca. Po jej przeczytaniu można łatwo zrozumieć dzisiejszą wrogość Watykanu wobec starej mszy. Napisałem do niej wstęp, który w całości tu zamieszczam.

***

„Niektórzy nie będą czytali tej książki, ponieważ ojciec Cekada znajduje się w sytuacji pod względem kanonicznym niejasnej i do tego jest sedewakantystą. Chociaż to sprawy w wielkim stopniu godne pożałowania, problemy ad hominem nie wystarczą, aby odrzucić tę dobrze przemyślaną i opartą na solidnych badaniach pracę. Musimy zmierzyć się z jego argumentami tam, gdzie są one najmocniejsze” - tak o książce nieżyjącego już amerykańskiego księdza Anthony’ego Cekady, w prawdziwie tomistycznym duchu, który nakazuje mierzyć się z oponentami na polu, gdzie ich argumenty są najsilniejsze, a nie tam, gdzie ich słabość rzuca się w oczy, pisał przed latyna łamach „New Liturgical Movement” dom Alcuin Reid, jeden z najważniejszych znawców historii liturgii. Jego głos jest tym ważniejszy, że pochodził - recenzja została napisana w 2011 roku - od uznanego, katolickiego historyka, diakona, człowieka całym sercem oddanego Kościołowi. Ojciec Reid to założyciel klasztoru świętego Benedykta w Brignoles, w diecezji Fréjus-Toulon we Francji. Niezwykle cenił go sam kardynał Joseph Ratzinger, później papież Benedykt XVI, wspierali go inni bliscy współpracownicy Benedykta jak kardynał Raymond Leo Burke. Na zorganizowanej sześć lat temu przez Dom Alcuina konferencji kardynał Robert Sarah wezwał do przywrócenia starożytnego obyczaju odprawiania mszy ku Wschodowi. W 2005 roku kardynał Ratzinger, wówczas prefekt Kongregacji Nauki Wiary napisał wstęp do najważniejszego dzieła ojca Reida „Organicznego rozwój liturgii”. Tak o mnichu jak i o jego dziele wyrażał się w samych superlatywach. Piszę o tym, żeby pokazać, że niezależnie od oceny „spraw godnych pożałowania” nie mogą one przekreślić znaczenia dzieła księdza Cekady. „Praca rąk ludzkich. Teologiczna krytyka mszy Pawła VI” to bowiem książka, nad którą nikt, komu droga jest troska o Kościół i kto chce zrozumieć przyczyny choroby katolicyzmu nie może przejść obojętnie.

Mimo, że od czasu napisania przez Reida tych słów na temat „Pracy rąk ludzkich” minęło dwanaście lat zdają się one należeć do innej epoki. Przypomnę, że było to cztery lata po tym, jak Benedykt XVI ogłosił Summorum Pontificum, próbując przywrócić coś w rodzaju pokoju liturgicznego w Kościele. Papież uznał, że tradycyjna msza nigdy nie została zakazana. Ogłosił, że do jej sprawowania ma prawo każdy ksiądz katolicki a także, co jest jeszcze ważniejsze niż kwestie prawa i przepisów, sformułował coś, co można uznać za podstawową zasadę ciągłości w życiu Kościoła. W dodanym do Summorum Pontificum liście napisał: „To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. Skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce”.

Był to też czas, kiedy autor recenzji z książki „Praca rąk ludzkich”, dom Alcuin Reid, mógł organizować wielkie konferencje i debaty liturgiczne, a założona przez niego we Francji wspólnota zakonna, która żyła zgodnie z duchem tradycyjnej pobożności, mogła rozkwitać.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także