Tu warto przypomnieć, że gdy tę samą nagrodę dostał w roku 2010 Donald Tusk, politycy PiS grzmieli, że to dowód na jego uległość wobec Berlina. Szukałem podobnych spostrzeżeń po wręczeniu nagrody prezydentowi Zełenskiemu, ale nie znalazłem. Chyba też nie powiedział tego w swojej laudacji Mateusz Morawiecki, ale może po prostu coś mi umknęło.
Obrazek, który pokazało Deutsche Welle, był symboliczny na kilku płaszczyznach.
Po pierwsze – już sam fakt, że Wołodymyr Zełenski pojechał do Berlina, tam kordialnie witał się z kanclerzem Scholzem oraz wylewnie dziękował Niemcom za pomoc, ilustruje bezwzględny pragmatyzm Kijowa. Ten pragmatyzm, który widoczny jest od samego początku wojny, albo umyka większości polskiej klasy politycznej, albo jest przez nią celowo przemilczany. Polska narracja mówi za to o absolutnej wyjątkowości relacji z Ukrainą i na tym przecież rządzący opierają swoje mgliste koncepcje ściślejszego przymierza między naszymi państwami.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.