W czwartek późnym wieczorem kraje UE osiągnęły porozumienie, zgodnie z którym albo akceptują część osób ubiegających się o azyl, albo wpłacają na fundusz zarządzany przez Brukselę w celu opieki nad migrantami.
Porozumienie osiągnięto kilka godzin po napiętych negocjacjach, ponieważ niektórzy członkowie UE, tacy jak Włochy, Austria i Holandia, uważają, że propozycja kompromisu nie jest wystarczająco dobra. Polska i Węgry głosowały przeciw, podczas gdy Bułgaria, Malta, Litwa i Słowacja wstrzymały się od głosu.
Zgodnie z powziętymi ustaleniami państwa członkowskie mają do wybory trzy sposoby "przyjęcia" migranta: wpuszczenie go do siebie, udzielenie pomocy dla państwa, które przyjmie migranta lub wniesienie opłaty w wysokość ok. 20 tys. euro za jednego uchodźcę.
Stara propozycja
Politycy Zjednoczonej Prawicy, na czele z premierem Mateuszem Morawieckim i ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, deklarują, że nie pozwolą, aby Bruksela zmuszała Polskę do przyjmowania uchodźców ekonomicznych.
Z kolei opozycja krytykuje rząd za sprzeciw wobec unijnych rozwiązań, wskazując, że głos Polski jest w UE osamotniony, a Warszawa nie potrafi wynegocjować dla siebie korzystnych rozwiązań.
Komentując ustalenia unijnych ministrów europoseł Prawa i Sprawiedliwości prof. Zdzisław Krasnodębski wskazał, że sama koncepcja relokacji migrantów przybywających do Europy nie jest nowym pomysłem, lecz funkcjonuje wśród brukselskich elit już od kilku lat. Przypomnijmy, że w czasie kryzysu migracyjnego z 2015 roku UE również zaproponowała obowiązkowe przyjmowanie uchodźców ekonomicznych. Polska miała wpuścić do siebie ok. 7000 ludzi.
Kolejne zmiany?
Zdaniem prof. Krasnodębskiego, przepisy dotyczące relokacji jeszcze ulegną zaostrzeniu.
– Jest na razie stanowisko Rady UE. Ono przejdzie do negocjacji z Parlamentem Europejskim i prawdopodobnie zostanie jeszcze zaostrzone, ponieważ środowiska lewicowo-liberalne nie są zadowolone z tego kompromisu – stwierdził na antenie Polskiego Radia 24.
Polityk dodał, że decyzję dotyczącą relokacji podjęto na zasadzie kwalifikowanej większości. Z tego powodu Polsce i Węgrom nie udało się jej zablokować.
– Proszę sobie wyobrazić, ile będziemy mieli w Unii do powiedzenia, jeżeli zasada jednomyślności zostanie w ogóle zniesiona – powiedział Krasnodębski.
Czytaj też:
Prof. Krasnodębski: Trwa walka, w którą stronę dokona się ewolucja Unii EuropejskiejCzytaj też:
"PiS powinno te wybory wygrać". Krasnodębski wskazał, która grupa wyborców będzie kluczowa