Podobnie jak kilkadziesiąt podobnych pożarów wcześniej, i jak inne bulwersujące zdarzenia, sprawa pozostanie przez kilka dni obiektem oburzenia, które rychło przekierowane zostanie przez media na jakiś inny obiekt. Być może tym razem potrwa to nieco dłużej, zważywszy na to, że trwa kampania wyborcza i przerzucanie się wzajemnymi oskarżeniami, kto „zasmradza Polskę”, za czyich rządów śmieci wjeżdżały bez przeszkód, a za czyich też wjeżdżają, oraz zapewnienia, że to my, a nie wy, wypowiedzieliśmy mafii śmieciowej wojnę, mogą PR-owcy uznać za dobry sposób generowania emocji. Jednak trudno wierzyć, że cokolwiek to na dłuższą metę zmieni.
DZIAŁANIA POZOROWANE
Wykorzystajmy jednak moment, by, abstrahując od tego konkretnego przypadku, wyjaśnić, dlaczego walka kolejnych polskich rządów z mafiami śmieciowymi nic nie dała i nic dać nie mogła, nawet jeśli założyć, że były one szczerze zdeterminowane, aby powstrzymać czynienie z Polski niemieckiego (głównie – śmieci płyną do nas z wielu krajów, niekiedy bardzo odległych) wysypiska. Wbrew stereotypowi, który zawsze każe Polakom szukać winy w sobie i we własnym państwie, tym razem istotą problemu nie jest to, że „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”, choć, oczywiście, nasza strukturalna słabość i niemożność potęgują kłopoty. Jednak prawdziwym winnym jest polityka unijna – i niewiele będzie przesady w stwierdzeniu, że centralą mafii śmieciowych, a już na pewno ich sponsorem, jest Unia Europejska.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.