Agnieszka Osiecka
Strach czytać jej „Dzienniki”, tak są opasłe i tak beznadziejnie o niczym. Po co w ogóle je wydawano? Aby umocnić pozycję literacką Agnieszki Osieckiej (zm. 1997), uzasadnić patronowanie szkołom, bibliotekom, studiom radiowym, stawianie pomników i ławeczek? No nie. Więc po co? O jej wyjątkowości świadczą teksty piosenek, których popełniła ok. 2 tys. Wiele wybitnych, może i genialnych, a na pewno pięknych. I za nie kochaliśmy Osiecką i kochamy dalej.
Przyglądam się dedykacjom i zabawnym rysuneczkom na pierwszych stronach kilku jej kompletnie dziś zapomnianych książek, które mam w swojej bibliotece. Najgłośniejszą z nich zatytułowała przekornie „Szpetni czterdziestoletni”. A przecież nie zdążyła nawet się zestarzeć, siwizna dodawała jej tylko uroku. Dlaczego jednak ta jej rzekoma wieczna młodość była tak piekielnie smutna? Popularny serial nie wyjaśnił ani tego, ani czegokolwiek innego. Za to prawdziwym wydarzeniem mogłoby być opublikowanie korespondencji Jerzego Giedroycia z „hożą dziewoją o pięknych włosach”, jak określił ją Mieczysław F. Rakowski.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.