Parlament Europejski zdecydował o przyjęciu sprawozdania Komisji Spraw Konstytucyjnych dotyczącego zmiany traktatów Unii Europejskiej (Traktatu o UE i Traktatu o Funkcjonowaniu UE). To jeden z etapów bezprecedensowej reformy ustrojowej w historii wspólnoty. W następnej fazie sprawozdanie trafi pod obrady Rady ministrów ds. europejskich. Stanie się to już 12 grudnia.
Dokument poparło 291 europosłów, 274 eurodeputowanych głosowało "przeciw", a 44 europarlamentarzystów wstrzymało się od głosu.
Treść dokumentu została uzgodniona przez przedstawicieli pięciu frakcji: Europejskiej Partii Ludowej (EPL), socjaldemokratów (S&D), liberałów (Renew), Zielonych oraz Lewicę.
Jedną z forsowanych w Brukseli zmian jest rezygnacja z zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 dziedzinach. Projekt przewiduje także utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE – w zakresie ochrony środowiska oraz bioróżnorodności, a także znaczące rozszerzenie kompetencji współdzielonych, które obejmowałyby siedem nowych obszarów: politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, zdrowie publiczne, obronę cywilną, przemysł i edukację.
"UE będzie w stanie zaakceptować nowych członków bez zmiany traktatów"
Przedstawiciel estońskiego rządu zabrał głos w sprawie proponowanej zmiany traktatów Unii Europejskiej, której celem jest jej centralizacja. – Rząd Estonii uważa, że traktatów nie należy w tej chwili ruszać. Nie możemy też nigdy zrezygnować z zasady jednomyślności, która zapewnia Estonii miejsce przy wspólnym stole – podkreślił minister spraw zagranicznych Margus Tsahkna.
Natomiast zajmujący się w kancelarii parlamentu Estonii sprawami unijnymi Klen Jaarats zauważył, że obecna formuła traktatów pozwala UE zwiększyć swoją skuteczność. – Estonia uważa, że rozważając potencjalne rozszerzenie, kluczowa jest ocena skutków członkostwa dla instytucji UE, procesu decyzyjnego i dziedzin polityki. Jesteśmy przekonani, że UE będzie w stanie zaakceptować nowych członków bez zmiany traktatów – oświadczył.
Czytaj też:
Zalewska: Potrzebują ciszy, bo chcą zrobić z UE totalne państwoCzytaj też:
Wielka zmiana w UE? Le Pen mówi o "rewolucji"