Zatrzymanie byłych szefów CBA, do którego doszło w Pałacu Prezydenckim pod nieobecność Andrzeja Dudy budzi wiele kontrowersji. Partyjni koledzy z Prawa i Sprawiedliwości uważają, że było ono nielegalne i wskazują na zastosowane w 2015 roku wobec Kamińskiego i Wąsika prawo łaski. Z kolei politycy obozu rządzącego przypominają, że w grudniu ubiegłego roku wobec zatrzymanych zapadł prawomocny wyrok sądowy.
Głos w sprawie zabrał także szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. Jego zdaniem, z formalnego punktu widzenia "procedura zatrzymania była przeprowadzona w sposób legalny". Równocześnie szef BBN wskazał, że wejście policjantów do Pałacu Prezydenckiego jest wydarzeniem, które "nie ma precedensu w historii".
Współpraca policji z SOP
W środę minister spraw wewnętrznych i administracji ocenił działania policji w Pałacu Prezydenckim. Jak powiedział Marcin Kierwiński współpraca między funkcjonariuszami a SOP była "perfekcyjna".
– Policja wystąpiła o stosowną pomoc do SOP-u i SOP w tej operacji także uczestniczył, także z tej perspektywy SOP zachował się tak, jak należy – powiedział.
Z kolei szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek potwierdził, że do zatrzymania polityków doszło w jego gabinecie.
– Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika zatrzymano w moim gabinecie. Ja byłem wtedy w Watykanie, miałem służbowy wyjazd, nie było mnie w tym dniu w Pałacu, przyjechałem dopiero wieczorem – powiedział w programie "Gość Wydarzeń" na antenie Polsat News Mastalerek.
– Zachowanie policjantów wobec człowieka, który m.in. odpowiadał za obronę granicy przy hybrydowym ataku z Białorusi, czy modernizację polskiej policji, ale także za walkę z korupcją, było takie, że doprowadziło do jednego: do płaczu kobiety, które pracują w Pałacu Prezydenckim – dodał.
Czytaj też:
Mastalerek: Nie można przejść obojętnie obok słów przyjaciela TuskaCzytaj też:
Müller: Gdybym coś takiego powiedział, to byście mnie rozjechali walcem