Przydacz: Tusk popełnił duży błąd natury dyplomatycznej

Przydacz: Tusk popełnił duży błąd natury dyplomatycznej

Dodano: 
Szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz
Szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz Źródło:PAP / Andrzej Lange
To narażenie na szwank dobrego stanu relacji polsko-amerykańskich, które po ośmiu latach rządów PiS, skutkowały chociażby obecnością amerykańskich wojsk w Polsce, czy bezprecedensowymi inwestycjami gospodarczymi – mówi poseł PiS, b. wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia komentarze premiera Donalda Tuska, które dotyczą decyzji administracji USA oraz słów Donalda Trumpa?

Marcin Przydacz: W interesie bezpieczeństwa Polski jest utrzymywanie jak najlepszych relacji z każdą administracją amerykańską. To nie Polacy wybierają prezydenta Stanów Zjednoczonych i śmiem twierdzić, że nasze dyskusje, argumentacje, nie wpływają bezpośrednio na to, kto zostanie prezydentem USA. Finalnie zdecydują o tym Amerykanie. Prezydent Andrzej Duda prowadził i prowadzi dalej politykę utrzymywania dobrych, partnerskich relacji z każdym prezydentem i w mojej ocenie ona jest słuszna. Publiczne łajanie przez Tuska środowisk republikańskich, czy centroprawicowych w USA, na pewno nie stworzy dobrej atmosfery do współpracy obozowi liberalno-lewicowemu w Polsce. W mojej ocenie to bardzo duży błąd natury dyplomatycznej. Nie tak uprawia się dyplomację. To narażenie na szwank dobrego stanu relacji polsko-amerykańskich, które po ośmiu latach rządów PiS, skutkowały chociażby obecnością amerykańskich wojsk w Polsce, czy bezprecedensowymi inwestycjami gospodarczymi.

W takim razie, dlaczego Tusk to robi?

Wysyła sygnał do swoich zachodnioeuropejskich kolegów, po której jest stronie. Wśród środowisk lewicowych istnieje krytycyzm wobec republikanów amerykańskich, zatem Donald Tusk stawia się tutaj po jednej stronie. Pokazuje, że jest taki jak oni, czyli krytyczny wobec Republikanów. Problem w tym, że zupełnie inaczej na sprawy bezpieczeństwa może patrzeć Francja, Hiszpania, a zupełnie inaczej Polska, granicząca z Rosją i ogarniętą wojną Ukrainą.

Wizyta Donalda Tuska w Paryżu i Berlinie, to przypieczętowanie jego deklaracji i działań?

Z całą pewnością Donaldowi Tuskowi bardziej zależy na przychylności niemieckich polityków niż amerykańskich. Jemu osobiście. Dla jego kariery europejskiej, którą realizował i o której dalej marzy, dużo istotniejsze jest poparcie ze strony niemieckich polityków, którzy decydują o wielu sprawach UE, niż sympatia amerykańskich republikanów. Tyle, że dla Polski jest zupełnie odwrotnie, zwłaszcza w kontekście trwającej wojny. Najważniejsze jest dla Polski silne wsparcie amerykańskie. Powinniśmy wręcz przekonywać Niemców do współpracy z USA, do asertywnej polityki wobec Rosji, do kolejnych sankcji. Słowa prezydenta Trumpa były ukierunkowane wobec państw niechętnych do zbrojenia, czyli państw takich jak Niemcy, które nie wypełniają zobowiązania przeznaczania 2 proc. PKB na bezpieczeństwo.

Czytaj też:
Kierwiński o Trumpie: Widać, że oddałby Europę w ręce Putina
Czytaj też:
Tusk jedzie do Paryża i Berlina

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także