Śmierć Nawalnego. Dziennikarze ujawniają nieścisłości w komunikatach

Śmierć Nawalnego. Dziennikarze ujawniają nieścisłości w komunikatach

Dodano: 
Demonstracja w obronie Aleksieja Nawalnego
Demonstracja w obronie Aleksieja Nawalnego Źródło:PAP / FACUNDO ARRIZABALAGA
Aleksiej Nawalny zmarł w rosyjskiej kolonii karnej. Niezależni dziennikarze ujawniają pierwsze nieścisłości w oficjalnych komunikatach władz.

W czwartek rosyjska służba więzienna podała, że po odbytym spacerze Nawalny nagle poczuł się źle. Lekarzom nie udało się go uratować, mimo że, jak podają media, reanimowano go przez 30 minut.

"Skazany O. A. Nawalny poczuł się źle po spacerze, niemal natychmiast zemdlał. Niezwłocznie przybył personel medyczny zakładu, wezwano zespół ratownictwa medycznego. Przeprowadzono wszystkie niezbędne czynności reanimacyjne, które nie przyniosły pozytywnych rezultatów. Potwierdzili to lekarze pogotowia ratunkowego” – czytamy w oświadczeniu Federalnej Służby Penitencjarnej.

Blogerzy z projektu VChK-Ogpu, powołując się na swoje źródła, podali, że Nawalny rzekomo doznał zakrzepu krwi. Prawnik Nawalnego Leonid Sołowjow powiedział "Nowej Gazecie", że w środę jeden z jego adwokatów widział się ze swoim klientem. Na razie nie chce komentować tej sprawy.

– Zgodnie z decyzją rodziny Aleksieja Nawalnego w ogóle niczego nie komentuję. Prowadzimy śledztwo – powiedział Sołowjow.

Nieścisłości w komunikatach

Tymczasem dziennikarz śledczy Christo Grozev zwrócił uwagę na jeszcze jedną informację przekazaną przez blogerów ze wspomnianej grupy. Otóż komunikat o śmierci opozycjonisty został opublikowany już 2 minuty po oficjalnym czasie jego zgonu.

"Rosyjski kanał telegramowy VChK-Ogpu zauważa, że w komunikacie prasowym ogłoszono informację o śmierci Nawalnego dosłownie 2 minuty po oficjalnej godzinie jego śmierci" – napisał Grozev załączając do postu zdjęcie oficjalnego dokumentu.

Kolejną nieścisłość w rosyjskiej narracji wychwycili dziennikarze białoruskiej telewizji Biełsat. W oficjalnym komunikacie podano, że lekarze przybyli do Nawalnego już 7 minut po otrzymaniu informacji o jego omdleniu. Jak jednak wskazano, z miejscowości Labytnanga do kolonii karnej, gdzie przebywał opozycjonista jest 35 kilometrów. Ambulans musiałby zatem jechać z prędkością 300 km/h, aby przybyć na miejsce w podanym czasie.

Czytaj też:
Śmierć Nawalnego. Harris: Kolejny dowód na brutalność Putina
Czytaj też:
"Nigdy im nie wybaczymy". Tusk komentuje doniesienia z Rosji

Źródło: X
Czytaj także