Ostatnie dwa tygodnie były bolesną nauczką dla Szymona Hołowni. Z jednej strony Lewica, a z drugiej strony Donald Tusk dali mu bolesny prztyczek w nos. Chodziło oczywiście o podjętą przez marszałka Sejmu próbę przesunięcia sejmowej debaty w sprawie zmian w ustawie aborcyjnej na okres po kampanii wyborczej do samorządu.
Sam Hołownia zapewne nie spodziewał się, że taki manewr wywoła aż takie poruszenie medialno-polityczne. Ale Lewica, która od dłuższego czasu znajduje się w politycznej defensywie, uznała, że czas dać nauczkę Hołowni, tak aby nie śmiał traktować problemu aborcyjnego w sposób instrumentalny. Z okazji skorzystał też Donald Tusk, który przyjął pozę najwierniejszego zwolennika aborcji na żądanie i pokazał, jak łatwo odwrócić i wyśmiać wizerunek domniemanego cudownego dziecka polskiej polityki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.