Posłowie w Sejmie debatują nad projektem ustawy dotyczącej usprawnienia działania służb w razie zagrożenia państwa. W projekcie przewidziano m.in. wprowadzenie do ustawy o obronie ojczyzny terminologii dot. "operacji wojskowej prowadzonej na terytorium RP w czasie pokoju". Ustawodawca przewiduje, że przez taką operację należy rozumieć "zorganizowane działanie Sił Zbrojnych prowadzone w celu zapewnienia bezpieczeństwa zewnętrznego państwa, niebędące szkoleniem lub ćwiczeniem", a także działanie na terytorium Polski wojsk sojuszniczych wspierających Wojsko Polskie. O użyciu Sił Zbrojnych do operacji wojskowej na terenie kraju ma decydować prezydent, na wniosek Rady Ministrów.
Szef MON: Na granicy są hordy bandytów
Głos z sejmowej mównicy zabrał minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Polityk przekonywał, że projekt ustawy jest po to, aby "wzmocnić żołnierza i funkcjonariusza w zasadach i możliwości użycia broni". Kosiniak-Kamysz przypomniał, że w 2021 roku żołnierze oddali 886 strzałów alarmowych, w 2022 – 468, w 2023 – 320. Do 25 czerwca tego roku żołnierze i funkcjonariusze oddali 1390 strzałów alarmowych. Oznacza to, że sytuacja na granicy znacznie się zaostrzyła.
– Po tych doświadczeniach, które mamy za sobą, po tej liczbie choćby strzałów ostrzegawczych oddanych, po wyspecjalizowanych, wyszkolonych hordach, które próbują naruszyć polską granicę, zmiana i wprowadzenie kontratypu do polskich przepisów, do ustawy o obronie ojczyzny, jest po prostu potrzebna – mówił lider PSL.
Kosiniak-Kamysz odpierał zarzuty, że proponowane zmiany to "licencja na zabijanie" dla żołnierzy i przekonywał, że to "danie im większej pewności i możliwości" chronienia swojego życia i zdrowia.
Czytaj też:
Biznesmeni apelują do szefa MON. Sprawa dotyczy bezpieczeństwa PolskiCzytaj też:
"Paraliżuje go strach". To największy problem Kosiniaka-Kamysza?