W poniedziałek w Warszawie premier Polski Donald Tusk i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisali Porozumienie o Współpracy w Dziedzinie Bezpieczeństwa. W politycznym internecie pojawiają się pierwsze analizy i omówienia.
Szewko: Bełkot przypominający jednostronną deklarację
W nowym, 276 odcinku na swoim kanale "Szewko czyli na Wschód od Bliskiego Wschodu" dr Wojciech Szewko, ekspert ds. stosunków międzynarodowych z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas przyjrzał się umowie pod kątem prawnym i merytorycznym. Analiza nie wypadła najlepiej dla twórców dokumentu.
Ekspert zaznaczył, że postara się ująć rzecz delikatnie i przypomniał, że z racji zawodu czytał setki umów międzynarodowych. – Ten bełkot nie spełnia podstawowych kryteriów merytorycznych dla umowy międzynarodowej. To nie trzyma żadnej normy pisania dokumentów międzynarodowych – powiedział. – To coś, to jest po prostu bełkot z jakichś prawdopodobnie resortowych notatek […] BBS, który to konstruował, powinien zostać ujawniony publicznie – wskazał.
Szewko tłumaczył, że ewentualnie można byłoby to podciągnąć pod jednostronną deklarację, ponieważ zobowiązana jest prawie wyłącznie strona polska, przy czym bardziej przypomina to polski dokument propagandowy, w którym Polska zobowiązuje się do różnych działań.
Umowa międzynarodowa powinna być ratyfikowana
– Z merytorycznego punktu widzenia takiego bełkotu to nawet czytając różne umowy pisane między państwami Afryki, trudno porównywać to do czegokolwiek. Jest to bełkot. Trzeba też pamiętać, że czy nazwane to jest porozumieniem, traktatem, paktem czy konwencją, nazwa z punktu widzenia Wiedeńskiej konwencji prawa traktatów, nie ma znaczenia. Jest to umowa międzynarodowa – powiedział Szewko.
Ekspert zwrócił uwagę, że zgodnie z konstytucją umowa międzynarodowa powinna być ratyfikowana. Przypomnijmy, że umowa ta dotyczy układu wojskowego i znacznego obciążenia państwa pod względem finansowym, a mimo to nie została ratyfikowana w formie ustawy, czyli w trybie art. 89 konstytucji. Szewko powiedział, że doszło wobec tego do złamania konstytucji.
"Niebezpieczeństwa nie ma"
Omawiając umowę, Szewko zwrócił uwagę m.in. na szereg zapisów niezawierających ani zobowiązania, ani dyspozycji, ani sankcji, czyli elementów konstrukcji przepisów prawnych. Z kolei zobowiązania są sformułowane w sposób niekonkretny stąd skojarzenie raczej z deklaracją niż umową. – Z jednej strony to bardzo dobrze, bo Polska tak naprawdę do niczego się nie zobowiązuje – zobowiązania są miałkie, choć mogą się przerodzić potem w jakąś umowę dwustronną. […] Jest to raczej luźna deklaracja. To, co może budzić niepokój, to sposób przyjęcia tego dokumentu. Z drugiej strony nie dziwię się rządowi, bo wstydziłbym się publicznie dyskutować taki dokument – powiedział naukowiec.
Jak dodał "zagrożenie nie ma", "wartość tego jest zerowa" i kiepska nawet z propagandowego punktu widzenia. – Niebezpieczeństw nie ma, ponieważ tekst jest tak miałki, że można go interpretować w dowolny sposób. Nie ma żadnego twardego zobowiązania, na które można byłoby się powoływać i które można byłoby próbować w jakiś niewymuszony sposób realizować – ocenił dr Szewko.
Umowa Polska-Ukraina
Umowa Polska-Ukraina zakłada m.in., że w Polsce zostanie sformowany i wyszkolony ukraiński legion, Polska dalej będzie wypłacać socjal dla Ukraińców, a w ciągu dekady dostarczy "kolejne pakiety pomocy wojskowej znacznej wartości". Jest też zapis o kontynuacji dialogu ws. ewentualnego strzelania z terytorium Polski do rosyjskich rakiet nad Ukrainą. Ponadto premier Tusk zapowiedział, że ze swojego węgla Polska będzie produkować prąd dla Ukrainy.
Dokument jest dostępny na gov.pl w trzech wersjach językowych: ukraińskiej, polskiej i angielskiej. Porozumienie liczy 24 strony.
Czytaj też:
Cejrowski: Zełenski tłumaczy Tuska. Mówi jak jest. Lisicki: Będzie legion ochotniczy i strącanie rakiet?Czytaj też:
Bosak: Premier Tusk wprost złamał artykuł 89 polskiej konstytucjiCzytaj też:
Porozumienie Polska-Ukraina. Warzecha: Bardzo szeroki zakres, jeden beneficjent