Polskie służby uruchomione po zamachu na Trumpa? "Materiał do analizy"

Polskie służby uruchomione po zamachu na Trumpa? "Materiał do analizy"

Dodano: 
Funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa
Funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
To dla służb ochronnych jest zawsze materiał do analizy – powiedział po zamachu na Donalda Trumpa szef MSWiA Tomasz Siemoniak.

Podczas wiecu w Pensylwanii, 20-letni mężczyzna wystrzelił serię z karabinu w kierunku kandydata Republikanów na prezydenta Donalda Trumpa. Polityk został raniony w ucho, jednak nic poważnego mu się nie stało. Napastnik zabił 50-letniego strażaka, który wraz z rodziną uczestniczył w wydarzeniu.

Jak donoszą amerykańskie media, agentom FBI udało się dostać do telefonu zamachowca. Śledczy zapoznają się z jego zawartością. W tej chwili nie odnaleziono żadnych poszlak wskazujących na motyw, który pchnął Thomasa Matthew Crooksa do próby zabicia Trumpa. Broń, którą posłużył się Crooks, należała do jego ojca.

"Rozmawiamy z szefami SOP"

– Sądzę, że jest za wcześnie, aby wyrokować, czy dramatyczne wydarzenie w USA znacząco wpłynie na wynik wyborów – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" minister spraw wewnętrznych i administracji oraz koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.

– Mamy taką serię: zamach na premiera Słowacji, zaatakowanie premier Danii – zauważył szef MSWiA. – Dziś osoby znane, politycy są celem dla różnych osób, które albo mają problemy chorobowe, tak jak to było w przypadku Słowacji, albo z jakiegoś powodu działają agresywnie. To dla służb ochronnych jest zawsze materiał do analizy. (...) Rozmawiamy o tym z szefami SOP. Oni każdą sytuację zawodowo analizują – zapewnił Siemoniak. – Wszystkie właściwie działania służb ochronnych są objęte tajemnicą, zawsze będą łakomym kąskiem dla przeciwników – dodał.

Pożar hali w Gdańsku

Tomasza Siemoniaka zapytano także o pożar hali w gdańskim porcie. Ogień dotarł do miejsca, w którym składowano 150 palet zawierających prawdopodobnie olej. Zawaleniu uległ częściowo dach hali. Jak podała Straż Pożarna, łączna powierzchnia pożaru to około 6,5 tys. metrów kwadratowych.

Czy mógł to być akt dywersji? – Od pewnego czasu nigdy nie wykluczamy takiego wątku. Z rutyny włącza się ABW w różne działania. W to też się włączyła. Tak jak i w przypadku poprzednich sytuacji trwają postępowania, działania, staramy się te informacje chronić. Akty dywersji były planowane i były próby przeprowadzenia ich na terytorium Polski. Każdy bardziej spektakularny pożar jest przedmiotem analizy, jeśli tylko jest cień podejrzenia, że nie jest to przyczyna rutynowa – tłumaczył szef MSWiA.

Czytaj też:
Nowe informacje ws. pożaru przy Marywilskiej 44. Monitoring został zniszczony

Opracował: Dawid Sieńkowski
Źródło: Rzeczpospolita
Czytaj także