Na łamach „Do Rzeczy” kilka razy już pisałem, że toczony od lutego 2022 r. konflikt na południowy wschód od naszych granic może zakończyć się w trojaki sposób: zwycięstwem Moskwy, sukcesem Kijowa i wreszcie starcie może mieć charakter nierozstrzygnięty. W pierwszym przypadku wojska rosyjskie stanęłyby na Bugu. W drugiej sytuacji Ukraina, być może wracając do granic sprzed 2014 r., odgrywałaby rolę centralnego ośrodka siły w regionie. I wreszcie wojna nad Dnieprem może nie przynieść ostatecznego sukcesu żadnej z walczących stron i w takim właśnie kierunku biegną obecnie wydarzenia – mimo ostatnich sukcesów Ukrainy w obwodzie kurskim.
Od razu trzeba stwierdzić, że z różnych powodów na ostateczny przebieg wydarzeń nie mamy żadnego wpływu. Które z tych rozwiązań byłoby w polskim interesie?
Trzy scenariusze
Deklarowanym celem Rosji nie jest aneksja Ukrainy. Miałaby ona utracić możliwość wejścia do NATO, ulec demilitaryzacji, a także poprzez debanderyzację, o której teraz już się nie mówi, przyjąć pewne ograniczenie co do kształtu swego życia politycznego. Przypominałoby to nieco status Finlandii po 1947 r.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.