Dobrowolska: Celowo destabilizuje się sytuację w szkołach

Dobrowolska: Celowo destabilizuje się sytuację w szkołach

Dodano: 
Hanna Dobrowolska
Hanna Dobrowolska Źródło: YouTube
Celem nie jest szkoła ucząca i wychowująca młodego człowieka, tylko szkoła, która ma formatować ucznia. Wprowadzi się i narzuci ideologiczny gorset, który zostanie nałożony młodemu człowiekowi po to, by krok po kroku realizował wyznaczone etapy – mówi ekspert oświatowy Hanna Dobrowolska w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Jak pani ocenia dziesięć miesięcy rządów Barbary Nowackiej w Ministerstwie Edukacji Narodowej?

Hanna Dobrowolska: Z całą pewnością pod pozorem reformy edukacji, realizuje się ideologiczną rewolucję. To nie jest żadna reforma. Odbywa się świadoma dekonstrukcja całego systemu, bardzo misternie realizowana, która ma doprowadzić do zapaści tak dalekiej, że będziemy szukali ratunku gdziekolwiek, gdy przez kogokolwiek zostanie on zaproponowany. W moim przekonaniu, wszystkie wydawać by się mogło, nieprofesjonalne działania resortu edukacji, to zaplanowane działanie mające na celu destrukcję polskiej oświaty.

Jak to się według pani odbywa?

Celowo wywołuje się chaos. Poprzez mnogość rozporządzeń, liczne konsultacje, zmiany, korekty czy uściślenia. Wszystkiemu towarzyszy zamęt medialny i celowe hasła, jak proponowane na początku “odchudzenie podstawy”, później było “uszczuplenie”, a obecnie na tapecie mamy “profil absolwenta”. Cały czas punktem odniesienia jest przygotowywana właśnie reforma, a raczej deforma, która ma niedługo zaistnieć według planów MEN.

Jakie są skutki tego chaosu i działań kierownictwa ministerstwa?

Mamy załamanie się solidarności środowiskowej w szkołach. Mamy skutki rozporządzeń, które już weszły w życie, jak zakaz zadawania prac domowych, czy ustawy “Kamilkowej” oraz ustawy o tzw. sygnalistach. Potęguje się wzajemna nieufność w szkołach. Podważany jest autorytet nauczycieli, zarówno w oczach uczniów, jak i rodziców. Zaczyna iskrzyć w trójkącie: uczeń, rodzic, nauczyciel. Do tego włączeni są psycholodzy, którzy stanowią liczną grupę pracowników szkół. Psycholodzy coraz częściej decydują o ocenach ucznia, w tym o ocenie postępów nauczania, wywierając bardzo silną presję na kadrę pedagogiczną.

Co może pomóc uzdrowić sytuację?

Powiem, jaki jest cel ministerstwa. Lada moment usłyszymy, jaki może być system naprawczy uszkodzonego systemu. Uważam, że niebawem dowiemy się o celu, do którego to wszystko zmierza. Ministerstwo zaproponuje głębokie zmiany, które zmienią sens i cel działania polskiej szkoły, czyli wejście w Europejski Obszar Edukacji i zdaniem obecnego kierownictwa ministerstwa, tylko wejście w ten obszar uzdrowi sytuację.

Czyli celowo wywołuje się chaos, żeby rzucić następnie koło ratunkowo w postaci europejskich rozwiązań?

Tak. Jednocześnie przyczynki do tego, czy jak mówi pani minister Lubnauer “pierwsze jaskółki”, to zmiany w nauczaniu i przedmioty, które już obecne są proponowane. One uświadamiają nam, jaki jest cel nadrzędny. To szkoła, która nie jest nastawiona na nauczanie, kształcenie. Celem nie jest szkoła ucząca i wychowująca młodego człowieka, tylko szkoła, która ma formatować ucznia. Wprowadzi się i narzuci ideologiczny gorset, który zostanie nałożony młodemu człowiekowi po to, by krok po kroku realizował wyznaczone etapy. Sprawi to, że każdy uczeń zostanie pozbawiony indywidualnej możliwości rozwoju, nauczania i kształtowania własnej osobowości. To kryje w sobie konsultowany obecnie “profil absolwenta”.

Czy może pani wymienić wszystkie negatywne rzeczy, które zostały wprowadzone przez ostatnie dziesięć miesięcy do systemu edukacji?

Pani minister Nowacka rozpoczęła od zmian w przepisach dotyczących zadawania i oceniania prac domowych. To rozporządzenie bardzo szybko weszło w życie, a zawarta w nim była również kwestia wystawiania ocen z religii. Tutaj pod szyldem niewinnie brzmiącego hasła “braku prac domowych”, co miało dawać większą ilość czasu wolnego dla ucznia, doprowadzono do totalnej zapaści pracy szkolnej. Chaos sprawił, że autorytet nauczyciela padł w ciągu jednej sekundy. Jeśli nauczyciele próbują czegoś wymagać, co nie jest obowiązkowe i nie będzie oceniane, to nie mogą tego robić skutecznie. Żaden uczeń nie chce w tej chwili wykonywać prac domowych, powołując się na pozorny zakaz zadawania takich prac. Przez to obniża się poziom nauczania, bowiem nie ma systematycznego pogłębiania i utrwalania wiedzy poprzez indywidualną pracę ucznia. Dziś uczniowie wracają ze szkoły, rzucają plecak i idą grać lub siedzą przed smartfonami, bo nie mają prac domowych. Rodzice w ten sposób zostali pozbawieni kontroli postępów nauczania swojego dziecka. Praca domowa nie polegała na odrabianiu jej przez rodziców za dzieci, lecz była formą kontroli przebiegu nauki. To była współpraca domu z rozwijającym się młodym człowiekiem.

Kolejną skandaliczną sprawą jest likwidacja przedmiotu Historia i Teraźniejszość oraz brak korekty programu historii. Uczniowie mają obecnie lukę edukacyjną obejmującą ostatnie trzydzieści lat historii Polski, zapewne do czasu aż nie wyjdą nowe podstawy historii. Choć niemal wszyscy historycy apelowali, że powinno się edukować dzieci na temat historii współczesnej, bowiem uczniowie nie wiedzą, w jakim świecie żyją. Z tym również wiąże się “uszczuplenie” podstawy programowej o 20 proc., co stanowi ⅕ wymagań z osiemnastu przedmiotów. Czyli uczniowie posiądą o ⅕ wiedzy mniej, nie otrzymując nic w zamian. 50 tys., uwag respondentów nadesłanych w ramach konsultacji w tej sprawie, zostało wyrzuconych do kosza. Ministerstwo nic sobie z tego nie robi.

Kolejny zły przykład to matematyka. Ograniczono jaskrawie wykonywanie rachunku pamięciowego. Zastąpiono to używaniem kalkulatora. Jeśli w tym kierunku ma zmierzać podnoszenie kształcenia, to widzimy, jaki jest cel. Ten poziom ma być taki, jaki określi Europejski Obszar Edukacji. Dla Polski ma to być minimum. Z obecnej podstawy wyrzucono nawet doświadczenia, czyli praktyczne wykorzystanie wiedzy, konfrontowanie wiedzy z praktyką, realiami, empirię. To zostało ukrócone, żeby dziecko obserwowało świat wyłącznie na elektronicznej tablicy, bez konieczności samodzielnego myślenia. Warto również zaznaczyć, że do końca roku mają wyjść nowe podstawy “kształcenia uzupełniającego”, co dotyczy wszystkich dzieci przebywających poza granicami Polski. One obowiązują w zakresie języka polskiego oraz elementów historii i geografii. Według tych wydrenowanych z tożsamości narodowej podstaw, które weszły w Polsce, mają być sformułowane również te podstawy. Polonijni rodzice i nauczyciele już drżą, co zostanie z nauczania dzieci za granicą, gdzie był to jedyny element kontaktu z ojczystym językiem, historią czy kulturą. Mamy bardzo duże i uzasadnione obawy o to, w jakim kierunku będzie zmierzała szkoła polonijna.

Mamy też nowy przedmiot o nazwie “Edukacja zdrowotna”, który budzi wiele kontrowersji i protestów. Dlaczego?

Mogę powiedzieć, że to jest edukacja antyzdrowotna i deprawacyjna, która ma zawierać elementy edukacji seksualnej do tej pory dobrowolnie realizowanej w ramach “Wychowania do życia w rodzinie”. Ten przedmiot ma zniknąć w roku 2025/26, a zastąpi go właśnie “Edukacja zdrowotna”, gdzie elementem nauczania będą szkodliwe wytyczne WHO permisywnej edukacji seksualnej, skompromitowane na całym świecie. O tych wszystkich kwestiach i metodach przeciwstawienia się destrukcji mówili w Dniu Edukacji Narodowej licznie zgromadzeni eksperci, nauczyciele i rodzice podczas niezależnej konferencji zorganizowanej w sejmie. Odbyła się ona pod znamiennym tytułem „Polska szkoła – dekonstrukcja i fundamenty odbudowy”, zgromadziła ponad 150-osobową widownię i jest dostępna na kanale sejmowej TV. Tylko poruszenie i aktywność całego środowiska może uchronić polską szkołę od upadku.

Czytaj też:
Kohut domagał się od TVP wystawienia "śląskiej sztuki". Jest odpowiedź
Czytaj też:
PiS kieruje wniosek do NIK ws. powodzi. Zyska: Tusk wprowadził chaos

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także