Zatrzymani to dwóch generałów i pułkownik. DBR zarzuca im zaniedbania, które w ubiegłym roku doprowadziły do zajęcia przez Rosjan części obwodu charkowskiego. Grozi im za to do 10 lat pozbawienia wolności.
"Ponadto działania dowódców doprowadziły do utraty personelu i sprzętu oraz zakłóciły działania obrony granicy państwowej na ich obszarze odpowiedzialności" – poinformowały ukraińskie służby na Telegramie.
W oświadczeniu Państwowego Biura Śledczego Ukrainy czytamy również, że zatrzymani dowodzili operacyjno-taktyczną grupą "Charków", 125. Oddzielną Brygadą Obrony Terytorialnej i 415. Oddzielnym Batalionem Strzeleckim 23. Oddzielnej Brygady Zmechanizowanej.
Liczne błędy dowódców
Zdaniem ukraińskich służb dowódcy mieli dopuścić się niewłaściwego zdefiniowania pozycji obronnych dla piechoty. Skutkowało to m.in. brakiem efektywności formacji. Tymczasem w odwodach pozostawały inne jednostki, których użycie w danym momencie frontowym byłoby bardziej adekwatne.
Ukraińskie służby oskarżają generała brygady o błędne sprecyzowanie kierunku ataku wroga, niedostateczną kontrolę przygotowań do obrony i brak organizacji wsparcia artyleryjskiego i lotniczego.
Z kolei dowódcy 415. batalionu zarzucono poddanie bez walki kilka kluczowych miejscowości przygranicznych, brak meldunków o sytuacji na polu bitwy, oraz ignorowanie poleceń przełożonych.
Rosyjska ofensywa w obwodzie charkowskim
W maju 2024 roku rosyjskie wojska wkroczyły do obwodu charkowskiego, pokonując w ciągu pierwszych kilku dni dystans kilku kilometrów.
Atak zaniepokoił władze w Kijowie, mimo że spodziewali się go eksperci. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwołał zaplanowane podróże zagraniczne i zwolnił kilku dowódców wojskowych, którzy zmagali się z postępującym kryzysem. Ukraińcy zatrzymali rosyjski atak około 25 kilometrów od Charkowa.
Czytaj też:
Kraj NATO wysyła setki żołnierzy na granicę z Rosją. Pierwsza taka misjaCzytaj też:
Wojna na Ukrainie. Kijów miał przekonać Trumpa do częściowej zmiany planów