Wypowiedź polityka padła podczas dyskusji z dziennikarzem Ionem Cristą, a jej fragmenty przytoczyła "Europejska Prawda". Georgescu stwierdził, że po zakończeniu wojny Ukraina zostanie podzielona pomiędzy sąsiednie kraje. Jego zdaniem dalszy los tego kraju będzie zależał od tego, w którym kierunku pójdą relacje między USA a Rosją.
– Świat się zmienia. Granice się zmienią. A co więcej, jeśli granice się zmienią, gdzie my jesteśmy? Mamy więc Północną Bukowinę, mamy Budzial, mamy Północny Maramuresz z byłego Zakarpacia, które pozostaje z Węgrami, Lwów, który pozostanie z Polakami i Małorosję – mówił Georgescu.
Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych potępiło słowa kandydata na prezydenta Rumunii, nazywając je "skrajnym brakiem szacunku dla Ukrainy i narodu ukraińskiego".
– Próby Calina Georgescu, by pozycjonować się jako "niezależny" polityk, wyglądają absurdalnie: jego wypowiedzi papugują rosyjską propagandę, co wskazuje na całkowitą zależność od jego mistrzów w Moskwie – stwierdziło ukraińskie MSZ.
Rumuńskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych również podkreśliło poparcie dla nienaruszalności granic Ukrainy.
– Od początku inwazji Rumunia zdecydowanie wspiera Ukrainę w walce z rosyjską agresją, zapewniając szeroką pomoc i odgrywając kluczową rolę w ułatwianiu eksportu ukraińskiego zboża – podkreśliło rumuńskie MSZ. Resort potwierdził też, że Rumunia nie uznaje aneksji przez Rosję żadnych ukraińskich terytoriów, w tym Krymu.
Gerogescu prowadzi w sondażach
Z przeprowadzonego w połowie stycznia sondażu opublikowanego przez stację România TV Calin Georgescu cieszy się 50 proc. poparciem wśród wyborców w Rumunii. Jeszcze inne sondaże dają mu nawet 60 proc. głosów w pierwszej turze, co oznaczałoby zwycięstwo w wyborach bez dogrywki zaplanowanej docelowo na 18 maja.
Taki scenariusz budzi jednak kolejne obawy. Cytowany przez portal "activenews.ro", rumuński socjolog Mirel Palada zwrócił uwagę, że nie jest wykluczone, że start Călina Georgescu w wyborach prezydenckich zostanie zablokowany.
Ponowne wybory prezydenckie odbędą się 4 maja, zaś ewentualna druga tura będzie miała miejsce 18 maja.
Unieważnione wybory
Pierwsza tura wyborów w Rumunii, w której zwyciężył Călin Gerogescu, została unieważniona. Powodem miały być manipulacje w mediach społecznościowych, o które posądzono sztab triumfatora. Jak wynika z najnowszych ustaleń, kampania była jednak opłacona przez konkurencję.
Jak podaje serwis Snoop.ro, rumuńska administracja skarbowa ANAF odkryła, że kampania w mediach społecznościowych, która wywołała lawinę kontrowersji, została opłacona z pieniędzy Partii Narodowo-Liberalnej. Kandydat tego ugrupowania przegrał w pierwszej turze.
Proceder opisał również rumuński dziennik "Gândul", który jeszcze przed wyborami zwracał uwagę na tworzenie tiktokowej bazy dla jednego z kandydatów. PNL wynajęła firmę Kensington Communication, która z kolei pozyskała 130 influencerów z platformy FameUp, umżliwiającej tiktokerom płacenie za promowanie określonych komunikatów.
Czytaj też:
Niemcy będą finansować podręcznik do historii dla Polaków i Ukraińców? Jest wniosek PANCzytaj też:
Ukraina chce pozyskać rosyjską broń od Izraela