Rezolucja PE. Fogiel: Chcą odebrać Polsce kompetencje dotyczące obronności. Mówimy "nie"

Rezolucja PE. Fogiel: Chcą odebrać Polsce kompetencje dotyczące obronności. Mówimy "nie"

Dodano: 
Poseł PiS Radosław Fogiel
Poseł PiS Radosław Fogiel Źródło: PAP / Mateusz Marek
Próbuje się wprowadzić scentralizowany, brukselski system zarządzania zasobami obronnymi. To de facto odebrałoby Polsce możliwość decydowania o własnej armii i obronności – mówi poseł PiS Radosław Fogiel w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Przedstawiciele koalicji rządzącej krytykują PiS za głosowanie w PE przeciwko rezolucji dotyczącej obronności. Generał Roman Polko nazywa przedstawicieli PiS oraz Konfederacji pożytecznymi idiotami Kremla. Co pan na to?

Radosław Fogiel: Może gen. Polko został wprowadzony w błąd ogromną akcją dezinformacyjną i manipulacją, którą od wczoraj prowadzi głównie Platforma Obywatelska, ale także pozostałe ugrupowania rządzące. Myślę, że gdyby generał Polko dokładnie się wczytał, to sam przyznałby nam rację. Mam taką nadzieję, bo każdy, komu zależy na polskiej suwerenności i bezpieczeństwie, zagłosowałby dokładnie tak, jak europosłowie Prawa i Sprawiedliwości.

O co więc chodzi?

Rezolucja i głosowanie nie dotyczyły żadnej „Tarczy Wschód”. Dotyczyły zobowiązań. Było tam wiele pięknych słów, ale także bardzo niebezpieczne zapisy, które zostały wprowadzone do rezolucji. Znalazły się w niej sformułowania, które – wbrew traktatom – tylnymi drzwiami próbują przesunąć kolejne prerogatywy państw narodowych w stronę Komisji Europejskiej. Choć w rezolucji niby podkreślano konieczność współpracy z NATO, jednocześnie zaproponowano tworzenie europejskiej autonomii obronnej. Pojawiła się koncepcja tzw. Europejskiej Unii Obrony i mówiono o konieczności uniezależnienia się od Stanów Zjednoczonych. I tu już widać czystą politykę – bo zdaniem autorów rezolucji USA to „niepewny sojusznik”. To wszystko prowadzi do tworzenia konkurencyjnych wobec NATO struktur, a przecież fundamentem polskiego bezpieczeństwa jest właśnie Pakt Północnoatlantycki.

Co wydaje się być tutaj najgroźniejsze?

Próbuje się wprowadzić scentralizowany, brukselski system zarządzania zasobami obronnymi. To de facto odebrałoby Polsce możliwość decydowania o własnej armii i obronności. Ci, którzy przez lata jechali na gapę – nie wydając na wojsko ani eurocenta, a do tego budując Nord Stream i robiąc interesy z Rosją – teraz mieliby swobodnie korzystać z tego, co polski obywatel z wielkim wysiłkiem wypracował na rzecz polskiej obronności. Tworzy się kolejne unijne struktury biurokratyczne, które miałyby zarządzać armią. Najniebezpieczniejsze jest jednak to, że to kolejny krok w kierunku budowy superpaństwa. Próbuje się bowiem znieść zasadę jednomyślności w kwestiach obronnych. Co to oznacza? Polska mogłaby zostać pozbawiona prawa głosu – jeśli tylko powstałaby odpowiednia koalicja. A przecież wielokrotnie tworzyły się koalicje „chętnych” do współpracy z Rosją lub państw, które uznawały, że są ważniejsze sprawy niż wschodnia flanka NATO. Gdyby taka koalicja powstała, Polska nie miałaby nic do powiedzenia w kwestiach własnej obronności. Na coś takiego nie możemy się zgodzić. Nie można oddawać decyzji o naszym bezpieczeństwie do Brukseli, a pośrednio – przez Brukselę – do Berlina. I to był główny powód, dla którego europosłowie Prawa i Sprawiedliwości głosowali przeciw tej rezolucji.

A co z Tarczą Wschód?

To wyłącznie zagrywka PR-owa. W trakcie debaty europosłowie koalicji rządzącej zgłosili poprawkę, w której zapisano, że „takie projekty jak Tarcza Wschód powinny być fundamentalne dla Unii Europejskiej”. Co to oznacza? Nic konkretnego. W tej poprawce nie ma żadnych zobowiązań, żadnego finansowania, żadnej deklaracji, że Unia zbuduje Tarczę Wschód. Cały pomysł polegał wyłącznie na tym, żeby w rezolucji pojawiło się hasło „Tarcza Wschód”. Miało to dać pretekst do operacji dezinformacyjnej, którą właśnie obserwujemy w Polsce.

Czyli mówiąc wprost, unijne instytucje są wykorzystywane do kampanii politycznej w Polsce?

I to jest problem znacznie poważniejszy. Jednocześnie, w drugą stronę, eurofederaliści i brukselska biurokracja wykorzystują temat bezpieczeństwa do dalszego, po cichu forsowanego, odbierania kompetencji państwom członkowskim i przekazywania ich Komisji Europejskiej oraz Radzie UE.

Czytaj też:
"Raczej w dyskrecji". Tusk niezadowolony z inicjatywy prezydenta
Czytaj też:
Wróblewski: Nie możemy stracić kontroli nad własną suwerennością

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także