"Panuje powszechne przekonanie, że jest idiotą". Gorąca atmosfera w Białym Domu

"Panuje powszechne przekonanie, że jest idiotą". Gorąca atmosfera w Białym Domu

Dodano: 
Biały Dom, zdjęcie ilustracyjne
Biały Dom, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Unsplash
Mike Waltz, odpowiedzialny za aferę z komunikatorem Signal, został postawiony w ogniu krytyki. Padają mocne słowa.

Po skandalu związanym z wyciekiem tajnej korespondencji między najwyższymi rangą urzędnikami USA, wśród urzędników Białego Domu zapanowało przekonanie, że doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, Mike Waltz, który był odpowiedzialny za tę pomyłkę, jest "idiotą”. Stwierdził tak w wywiadzie dla BBC Jeffrey Goldberg, redaktor naczelny magazynu "The Atlantic", który przypadkowo został dołączony do tajnej rozmowy.

Po tym, jak fragmenty rozmów na czacie ujrzały światło dzienne, administracja Trumpa spotkała się z falą krytyki za korzystanie z nieautoryzowanych komunikatorów do omawiania drażliwych kwestii bezpieczeństwa narodowego. Demokraci i eksperci ds. bezpieczeństwa wyrazili zaniepokojenie możliwymi wyciekami tajnych informacji i naruszeniami protokołów bezpieczeństwa.

Kompromitacja doradcy Trumpa

To właśnie Waltz dodał Goldberga do czatu, na którym przywódcy USA omawiali konkretne plany ataków na Hutich w Jemenie. Kiedy Goldberg opublikował zrzuty ekranu, Waltz przyznał, że to on dodał dziennikarza do rozmowy, ale zaprzeczył, jakoby w ogóle go znał.

Goldberg twierdzi jednak, że osobiście spotkał się z Waltzem kilka razy. Po tym, jak redaktor naczelny "The Atlantic" opublikował znaczną część tajnej korespondencji, zarówno prezydent Trump, jak i jego Waltz zaatakowali dziennikarza osobistymi obelgami. I choć Trump najwyraźniej nie ma planów ukarania swojego podwładnego za oczywisty błąd tej wagi, wielu członków Białego Domu uważa, że Waltz dopuścił się kardynalnego błędu.

– W Białym Domu panuje powszechne przekonanie, że Mike Waltz jest idiotą. Tak go nazywają, a wiele osób pracujących w systemie bezpieczeństwa narodowego, nie może uwierzyć, że on przez, nie wiem, nazwijmy to kiepską higienę telefoniczną, zrobił to – mówi Goldberg.

Dziennikarz podkreślił również, że żaden z pozostałych 17 uczestników rozmowy nie zauważył jego obecności na tajnym czacie. Sam Goldberg opuścił go, gdy zorientował się, że nie jest to żart, lecz korespondencja najważniejszych osób w państwie, której nie wolno mu monitorować.

Czytaj też:
Afera z czatem Signal. Media ujawniły, jak naprawdę zareagował Trump
Czytaj też:
Wyciek tajnych planów USA. "Witkoff był wtedy w Moskwie"

Opracował: Marcin Bugaj
Źródło: BBC
Czytaj także