I to bardzo poważną. Co prawda Signal ma opinię jednego z najlepiej zabezpieczonych komunikatorów na świecie, ale nie jest specjalnym, szczelnym kanałem komunikacji rządowej. Nie jest to jednak wyjaśnienie jedyne. Czy możliwe, że zaproszenie zostało do red. Goldberga wysłane przez Mike’a Waltza całkowicie przypadkiem? Że Waltz go z kimś pomylił? Może tak. W tym kontekście pojawia się nazwisko Jamiesona Greera, amerykańskiego przedstawiciela do spraw handlu, mającego identyczne inicjały co Goldberg.
Ale jest też możliwe, że jednak mieliśmy do czynienia z działaniem celowym. Czyim? Waltza? A może kogoś, kto zyskał na moment dostęp do konta doradcy do spraw bezpieczeństwa na Signalu i wykorzystał tę chwilę właśnie w ten sposób? Tu znów można postawić kilka hipotez. Dwie najoczywistsze to ta, że albo chciano dokonać w jakimś celu przecieku, dotyczącego tematu rozmowy lub też hierarchii i zależności pomiędzy rozmawiającymi; albo że była to akcja tak zwanego deep state – trwałych struktur państwa, które w obecnej administracji widzą zagrożenie dla swojej pozycji i dobrze przećwiczonego sposobu działania i z tego powodu chciały uderzyć w niektórych z nich poprzez próbę kompromitacji.
Tu dodać trzeba, że The Atlantic (dawniej The Atlantic Monthly) to pismo skrajnie antytrumpowskie. W 2016 r. otwarcie – czwarty raz w swojej historii – wsparło konkretnego kandydata na prezydenta i była to Hillary Clinton, startująca przeciwko Donaldowi Trumpowi. Po jego wygranej czasopismo zajmowało się możliwością dokonania impeachmentu, w 2020 r. wsparło kandydaturę Joego Bidena, a cztery lata później – Kamalę Harris. W tym kontekście włączenie Jeffreya Goldberga do zamkniętej grupy dyskusyjnej wygląda co najmniej zagadkowo.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.