W czwartek Karol Nawrocki odwiedził Świdnicę. Kandydat na prezydenta zaatakował rząd Donalda Tuska, określając go jako rząd "znieczulicy społecznej".
– W wielu sprawach z lewicą nigdy się zgodzę, jestem zupełnie kimś innym. Ale muszą być rzeczy, które naprawdę nas łączą: troska o los zwykłych ludzi, troska o obywateli, a ja jestem jednym z was. Są takie momenty, w których musimy zostawiać nasze polityczne, partyjne aspiracje i mówić głośno: tam jest człowiek, ten człowiek potrzebuje infrastruktury kolejowej, drogowej, potrzebuje bezpieczeństwa, przychodni i dobrej, polskiej szkoły – powiedział Nawrocki.
– Są takie momenty, w których musimy to rozumieć. Zdaje się, że nie rozumieją tego tylko ci, którzy dzisiaj rządzą w Polsce – ten rząd znieczulicy społecznej, rząd Donalda Tuska, który nie szuka kompromisów w niczym, likwiduje programy, jak program inwestycji strategicznych. […] To nie jest propolskie i propaństwowe działanie, jeśli ktoś niszczy coś, co udało się przez tyle lat zbudować – mówił dalej prezes IPN.
Nawrocki: O tym są te wybory
Nawrocki wskazywał, że wybory prezydenckie są wyborami o tym "ile Polski będzie w Polsce".
– Ta batalia, te wybory 18 maja, […] będą o suwerenności Polski. Będą o tym, ile Polski będzie w Polsce, ile Polski zostanie w naszych sercach, naszych szkołach, naszych krajobrazach, naszych gospodarstwach rolnych i lasach – powiedział.
– Donald Tusk chce zainstalować Rafała Trzaskowskiego w Pałacu Prezydenckim po to, aby łańcuch decyzyjny odnośnie naszego losu wyglądał w ten sposób: Bruksela i Berlin mają swoje potrzeby, przekazują je premierowi Donaldowi Tuskowi, a on dzwoni do prezydenta Trzaskowskiego i mówią, jak będzie wyglądać Polska. A Polska tak wyglądać nie może, bo my nie chcemy Polski, która jest zarządzana z zewnątrz – dodał.
Czytaj też:
Najnowszy sondaż prezydencki. Tak chcą głosować PolacyCzytaj też:
"Wstydu nie mają". Mentzen odpowiada na pozew PO