Dyrektor NASK: Afera z reklamami to może być prowokacja

Dyrektor NASK: Afera z reklamami to może być prowokacja

Dodano: 
Facebook. Zdjęcie ilustracyjne
Facebook. Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / Luong Thai Linh
Afera z reklamami atakującymi konkurentów Rafała Trzaskowskiego to może być prowokacja – twierdzi dyrektor NASK.

Od kilku tygodni w mediach społecznościowych pojawiały się filmy atakujące i wyśmiewające Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Jak ujawniła w czwartek Wirtualna Polska, za ich publikacją stali pracownik i wolontariusze fundacji Akcja Demokracja. Jej prezesem jest Jakub Kocjan – "człowiek, który jeszcze kilka tygodni temu był asystentem posłanki Koalicji Obywatelskiej, a w 2020 r. otrzymał nagrodę od prezydenta Warszawy". Sztab Rafała Trzaskowskiego odcina się do akcji, ale okazuje się, że politycy PO już dawno promowali te spoty w swoich mediach społecznościowych.

Reklamy polityczne wyświetlane były na dwóch facebookowych profilach: "Wiesz Jak Nie Jest" oraz "Stół Dorosłych". Na publikację treści wydano więcej niż jakikolwiek komitet wyborczy – ponad 420 tys. zł. Alert dot. kampanii na Facebooku wydała niedawno Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa. Stwierdzono jednak, że akcja uderza w Trzaskowskiego, Nawrockiego i Mentzena, co jak udowodniła Wirtualna Polska nie była prawdą. Reklamy szkalowały kandydatów opozycji i chwaliły kandydata KO.

Opozycja zarzuca, że NASK zostało wykorzystane do celów kampanii kandydata KO. Dyrektor NASK dr inż. Radosław Nielek przekonuje jednak, że instytucja obserwuje "działania związane z operacjami pod fałszywą flagą, z zostawianiem śladów, które wskazują na kogoś, kto de facto nie jest za nie odpowiedzialny".

Nielek zapewnia, że NASK od początku aktywnie obserwuje całą sytuację i zwraca uwagę na zagrożenia. "Chciałbym zasygnalizować, że myśmy od początku tego roku zgłosili 10 tysięcy kont, ponad 10 tysięcy kont do usunięcia. Identyfikując różne konta, takie które propagowały groźby karalne, takie które propagowały informacje bezpośrednio, znaczy bezpośrednio dezinformacje. Takie, które miały charakter koordynowanego działania mającego na celu wsianie dezinformacji. I to jest jedna z takich kampanii, którą zidentyfikowaliśmy. Zgłosiliśmy ją do Mety, zgłosiliśmy ją także, poinformowaliśmy o tym służby w ramach takiej naszej rutynowej i codziennej współpracy" – powiedział "Rzeczpospolitej".

"Mecie zależy na pieniądzach"

Dyrektor NASK był też pytany o doniesienia Wirtualnej Polski o tym, że podległa mu instytucja przekazała społeczeństwu nieprawdę w zakresie tego, dlaczego polityczne reklamy przestały się wyświetlać na Facebooku. "Ja nie wiem, jak wyglądają rozliczenia Mety z osobami, które za tę kampanię płacą. I szczerze mówiąc, bardzo bym chciał, żeby takich rozliczeń w ogóle nie było. Jak wygląda komunikacja, kiedy Meta o tym wiedziała, kiedy wiedziała o tej kampanii, kiedy i kto przelał konkretnie Mecie pieniądze za tę kampanię? Dla mnie, jako Polaka, ale też jako dyrektora instytucji, która ma wspierać bezpieczeństwo procesu wyborczego w Polsce przykre jest to, że mi zależy na bezpieczeństwie procesu wyborczego i takie rzeczy nie powinny się dziać, bo one wpływają na bezpieczeństwo procesu wyborczego, na jego uczciwość. Natomiast Mecie zależy na 400 tys. zł. I to jest mój komentarz do tej sytuacji" – twierdzi Radosław Nielek.

Czytaj też:
Kto przeprowadził najlepszą kampanię prezydencką? Polacy wskazali
Czytaj też:
Wyborcy Mentzena wolą Nawrockiego od Trzaskowskiego


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: rp.pl
Czytaj także