Dr Momro: Bez rezerw węgla nie przetrwamy pierwszego kryzysu

Dr Momro: Bez rezerw węgla nie przetrwamy pierwszego kryzysu

Dodano: 
Dr Paweł Momro
Dr Paweł Momro 
Polskie Sieci Elektroenergetyczne szacują, że w roku 2026 w krajowym systemie energetycznym może zabraknąć 4,2 GW mocy z powodu wycofania części elektrowni węglowych - mówi prezes Fundacji Wolność i Własność dr Paweł Momro w rozmowie z DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Fundacji Wolność i Własność prowadzi kampanię "Nie dla likwidacji elektrowni węglowych i likwidacji kopalni". Jakie działania prowadzicie i co chcecie osiągnąć?

Dr Paweł Momro: Jesteśmy organizacją społeczną i działamy jako non-profit. Nie ma wśród nas polityków i nie mamy ambicji politycznych, ale obserwujemy to, co dzieje się wokół tzw. transformacji energetycznej w Polsce. Nasze zdziwienie z minionych lat zastąpiło już teraz wręcz przerażenie, kiedy patrzymy na działania obecnego rządu. Wielu ekspertów zgłasza, iż podstawowy problem polskiej energetyki to wysłużone, ale wciąż sprawne elektrownie na węgiel z blokami o mocy 200MW. One wszystkie łącznie dają aż ponad 9 GW mocy. Zasila się je węglem z pobliskich kopalń lub tym sprowadzanym z innych rejonów kraju. Te wagony, które często w polskich miastach obserwujemy w składach pociągów towarowych wiozą węgiel do tych elektrowni, albo już puste z nich wracają. A więc, pomimo zmieniającego się tego tzw. miksu energetycznego, wciąż naszą bazą jest węgiel – bez kopalń i elektrowni praktycznie nie da się tego systemu utrzymać.

Z przerażeniem obserwujemy, że od wielu miesięcy rząd nie tylko powiela błędy poprzedników, np. kontynuując realizację tzw. umowy społecznej ze związkowcami w 2021 r., która była efektem presji na górnikach i niejako przepłacenia ich gwarancjami zatrudnienia, odprawami itd. w zamian za cichą zgodę na powolną likwidację górnictwa w Polsce. Obecny rząd bowiem jeszcze przyspieszył realizację tej strategii. Punktem zapalnym dla nas była informacja sprzed kilku tygodni o opracowaniu w resorcie przemysłu nowelizacji ustawy o funkcjonowaniu górnictwa, która przewiduje likwidację sześciu kopalń (Bobrek, Wujek, Sośnica, Bolesław Śmiały, Bielszowice i Halemba) w ciągu najbliższej dekady. Ma to kosztować 9,125 mld zł, z czego 8,3 mld zł pokryje budżet państwa. A więc mamy z podatków nas wszystkich opłacić ultradrogie wygaszenie tych sześciu historycznych, można powiedzieć, że najbardziej ikonicznych zakładów wydobywających węgiel i są to grube miliardy. Ile inwestycji w nowoczesne odkrywki, w modernizację, czy też w nowe elektrownie można by zrealizować za te pieniądze!

Czy wyłączenie polskich elektrowni węglowych może doprowadzić do katastrofy energetycznej?

Z niezgody na ten absurd i marnotrawstwo oraz z braku przyzwolenia na tę bierność rządu wobec wygasającej zgody Brukseli na użytkowanie elektrowni z blokami 200MW powstała nasza petycja. Stoimy przed widmem takiej katastrofy, jeśli pozbędziemy się większości mocy z elektrowni węglowych. Zostają nam obecnie dwa lata przedłużonego okresu przejściowego dla wspomnianych 40 bloków elektrowni węglowych, a później co? Otwarty konflikt z Unią Europejską czy katastrofa braku zaopatrzenia w prąd? Z dwojga złego wolimy już to pierwsze, bo zależy nam na uratowaniu polskiej energetyki, której obecnie ani w najbliższych latach nie ocali żaden mityczny atom czy fotowoltaika. Widzimy, jak to wygląda już teraz w innych rejonach świata. Ostatni blackout w Hiszpanii zabrzmiał jak podzwonne. Nas to nie zdziwiło, bo eksperci Fundacji Wolność i Własność przewidzieli takie kryzysy.

W analizie dr. inż. Mirosława Gajera pt. "Czy Polskę czeka blackout?", opublikowanej w serwisie 100argumentow.pl, możemy jasno i dobitnie zobaczyć, przed jakimi zagrożeniami stanęliśmy już teraz oraz odnaleźć argumenty za koniecznością pozostawienia w Polsce stabilnych źródeł energii, takich jak węgiel i gaz. W przypadku Hiszpanii, gdzie na kilka dni pozostawiono jako pracujące praktycznie tylko OZE, wystarczyło pojawienie się dowolnego zakłócenia związanego z gwałtowną zmianą podaży mocy generowanej w instalacjach fotowoltaicznych. Jak mówi dr Gajer, doszło wówczas do takiego rozregulowania całego systemu elektroenergetycznego, że stał się on całkowicie niesterowalny i finałem był właśnie blackout. Czy chcemy na podobne eksperymenty wystawiać własny kraj, z domami, blokami mieszkalnymi, ale też i szpitalami, wojskiem, administracją publiczną itd? Przecież to szaleństwo stawiać tylko na niesterowalne, bardzo trudne w magazynowaniu OZE. Jako naród i państwo nie możemy paść ofiarą tej straceńczej polityki – dlatego właśnie na stronie 100argumentow.pl/petycja zbieramy podpisy pod apelem do rządu o pilne ratowanie polskich kopalń i elektrowni węglowych.

Dlaczego należy wspierać działalność kompanii w Polsce? Przecież UE promuje inne "ekologiczne" źródła energii.

Dlatego, że bez rezerwy węgla nie przetrwamy i pierwszy kryzys czeka nas już może nawet w przyszłym roku. Mówią o tym niezależni eksperci, mówi o tym właściwie pół branży i liczne grono komentatorów. Są też oficjalne przekazy, które jeżą włosy na głowie. Przykładowo, Polskie Sieci Elektroenergetyczne szacują, że w roku 2026 w krajowym systemie energetycznym może zabraknąć 4,2 GW mocy z powodu wycofania części elektrowni węglowych. Rząd nie planuje wprowadzać nowych mechanizmów stabilizujących, polegając na istniejącym rynku mocy i rynku bilansującym. To jest ślepy zaułek! Zamiast pilnie zainwestować w modernizację istniejących elektrowni i rozwijać projekty takie jak wycofana w skandalicznych warunkach i przy ogromnym marnotrawstwie środków elektrownia Ostrołęka C, rząd skupia się na przyspieszeniu likwidacji kopalń. A więc podkręca się gaz pod garnkiem, w którym powoli gotują się żaby. Problem w tym, że te żaby to my wszyscy. Gdy zabraknie nam prądu, będzie już za późno na doraźne reformy. Działać trzeba teraz i to bardzo pilnie, bez względu na lobbing organizacji klimatycznych i ideologiczne uwiązania części polityków w Brukseli.

Czy biznes górniczy wciąż jest opłacalny?

Odpowiedź na to pytanie być może będzie dziwna, ale – i tak, i nie. W dużej mierze zależy to od tego, co uznamy za opłacalne. Owszem, polski węgiel jest dość drogi, ale można racjonalizować koszty jego wydobycia, choćby poprzez nowe technologie i eksploatację nowych złóż. Wciąż mamy w tym względzie spore pokłady surowca. Nawet jednak biorąc pod lupę kryterium konserwatywnie ekonomiczne, warto wskazać w Polsce spółki, które potrafią na biznesie górniczym generować zyski. Jastrzębska Spółka Węglowa jeszcze całkiem niedawno wypłacała dywidendę. Owszem, mają tam swoje problemy, ale udowodnili, że można. Podobnie Bogdanka, która notuje bardzo dobre wyniki wydobycia i sprzedaży węgla, a jednak nawet ona znalazła się na liście kopalń do wygaszenia wedle tzw. umowy społecznej z maja 2021 roku. Warto też na kopalnie spojrzeć od nieco innej strony. Mówię to jako wolnościowiec z krwi i kości, który uważa, że w Polsce przedsiębiorczość ma zdecydowanie za bardzo pod górkę, a państwo kontroluje za dużą część gospodarki i wtrąca się w milion spraw, w które nie powinno. Niemniej jednak, choćby na chwilę, popatrzmy na kopalnie węgla jak na element systemu bezpieczeństwa państwa – jak na takie odwody dla wojska, policji, służb granicznych. Przecież w razie jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego, one musiałyby pracować pełną parą na trzy zmiany. Dlatego uważam, że w naszym najlepiej pojętym interesie narodowym jest pozostawić kopalnie, modernizować je i niekiedy także dofinansowywać, a tam gdzie jest to już zupełnie nieopłacalne – zamykać w sposób mało inwazyjny, tak jak to robią na Zachodzie. Tymczasem, przypadki likwidacji kopalń Makoszowy czy Krupiński pokazują, że jeśli gdzieś na świecie można coś zrobić źle, to my w Polsce przebijemy dno i zrobimy to jeszcze gorzej. Zniszczono potężne zakłady wydobywcze, które miały jeszcze po kilkadziesiąt milionów ton zasobów operatywnych węgla jeszcze niewydobytego. Najwyższa Izba Kontroli zwróciła na to uwagę w swoim raporcie. Tak nie można działać – traktujmy górnictwo jak polisę ubezpieczeniową, a nie jedynie jako element wolnorynkowego mechanizmu popytu-podaży.

Jak można wspierać kampanię i działania Fundacji?

Bardzo prosimy o podpisywanie naszej petycji dostępnej na stronie 100argumentow.pl/petycja. Tam też wyjaśniamy szerzej, dlaczego jest to tak pilna i ważna sprawa z punktu widzenia naszego systemu energetycznego. W petycji do Donalda Tuska oraz liderów koalicyjnej większości w Sejmie domagamy się zabezpieczenia energii elektrycznej dla odbiorców indywidulnych, jak również dla polskich firm i dla całej gospodarki poprzez utrzymanie, modernizację i poprawę efektywności istniejących kopalń oraz elektrowni węglowych. Każdą petycję z podpisem wysyłamy e-mailowo na adresy odbiorców, do tego również planujemy wydrukowanie podpisów i złożenie ich wraz z treścią petycji bezpośrednio w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Pragnę też dodać, że naszą fundację można wspierać dobrowolnymi datkami, które wykorzystamy na promocję tej petycji w internecie – albo właśnie przez wspomniany serwis ekspercki 100argumentow.pl, albo bezpośrednio na stronie oficjalnej: wolnosciwlasnosc.pl.

Czytaj też:
Przeszłość Nawrockiego. Tusk wskazał "najlepszą odpowiedź"
Czytaj też:
Rozmowa Mentzen-Nawrocki. Ostra reakcja na komunikat TVN24

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także