2 975 000. Tyle potencjalnie głosów może zyskać w drugiej turze Rafał Trzaskowski, gdyby zagłosowali na niego wszyscy wyborcy kandydatów o prorządowej lub lewicowej afiliacji, w tym wszyscy wyborcy Szymona Hołowni i Adriana Zandberga (zwłaszcza w tym ostatnim przypadku to wcale nie jest pewne).
4 633 000. Tyle miałby do dyspozycji Karol Nawrocki, gdyby z kolei na niego zagłosowali wszyscy, którzy oddali w pierwszej turze głosy na kandydatów o afiliacji prawicowej, a więc przede wszystkim wszyscy wyborcy Sławomira Mentzena oraz Grzegorza Brauna, a także Marka Jakubiaka czy Artura Bartoszewicza. Wiadomo jednak, że nie będzie tutaj żadnego automatyzmu.
Znamię antysystemowości
Z oddanych w pierwszej turze głosów 9,1 mln przypadła na kandydatów o orientacji lewicowej, z Trzaskowskim włącznie, 10,4 mln zaś na kandydatów o umownej prawicowej orientacji (włącznie z Nawrockim). Ta różnica 1,3 mln głosów jest znacząca i wydaje się umieszczać Polskę w grupie państw, gdzie prawa strona zyskuje. To jednak spore uproszczenie, bo przecież motywacje głosujących bywają różne.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.