Na kilka dni przed II turą wyborów prezydenckich Onet odpalił prawdziwą bombę. Serwis utrzymuje bowiem, że "Karol Nawrocki uczestniczył w procederze sprowadzania prostytutek dla gości Grand Hotelu w Sopocie, gdy pracował tam jako ochroniarz". Autorami artykułu są Andrzej Stankiewicz oraz Jacek Harłukowicz. Dziennikarze powołują się na relacje rzekomych znajomych Nawrockiego, którzy mieli z nim pracować na ochronie w hotelu. Wszyscy zachowują anonimowość, gdyż "obawiają się o swoje bezpieczeństwo", aczkolwiek mieli zaznaczyć, że są gotowi zeznawać w sądzie.
Do sprawy odniósł się w mediach społecznościowych już sam zainteresowany. Kandydat w wyborach prezydenckich stwierdził, że pójdzie ze sprawą do sądu. Nawrocki stwierdził, że atak ma wymiar stricte polityczny, a jego autorzy liczą na zwycięstwo Trzaskowskiego.
Czemu pozew nie będzie w trybie wyborczym?
Prawnik Bartosz Lewandowski tłumaczy, dlaczego Nawrocki nie zdecydował się na pozew w trybie wyborczym. Jak wskazuje, zgodnie z dominującą linią orzecznicza materiał prasowy nie stanowi tzw. agitacji wyborczej w rozumieniu Kodeksu wyborczego. Tym samym tryb wyborczy w tym przypadku w ogóle może nie znaleźć zastosowania.
"Prowadziłem szereg spraw w trybie wyborczym i media zawsze bronią się w taki sam sposób. Czyli zostaje wyłącznie wieloletni proces o ochronę dóbr osobistych, bo inicjowanie postępowania w trybie wyborczym zdecydowanie możne okazać się klęską z przyczyny formalnej, a w świat pójdzie informacja, że kandydat przegrał proces" – podkreśla prawnik.
Mecenas Lewandowski wskazuje ponadto, że "Onet to ogromna korporacja obsługiwana przez całkiem niezłą kancelarię. Doskonale wiedzą, że ryzyko trybu wyborczego jest niewielkie".
Czytaj też:
Onet wraca do tematu prostytutek i Grand Hotelu. Nowy artykułCzytaj też:
Nadzieja dla Trzaskowskiego. Ten sondaż może zaskoczyć
