Zdumiewające manewry wykonują dziś polscy politycy, generałowie i eksperci, którzy na przestrzeni ostatnich lat wypowiadali się na temat wojny na Ukrainie. Dziś, kiedy sytuacja Ukrainy rysuje się w ciemnych barwach, jak ognia unikają oni przypominania swoich wcześniejszych prognoz. Czynią tak zapewne dlatego, że były one rażąco nietrafne i jak najgorzej świadczyły o kompetencjach analitycznych naszych „autorytetów”.
Początkiem festiwalu oderwanych od rzeczywistości i całkowicie niedorzecznych analiz były dywagacje „ekspertów” sprzed rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę w roku 2022. Zdecydowana większość twierdziła, że do inwazji takiej nie dojdzie. Czołowi polscy politycy przekonywali wtedy, że pogłoski o rosyjskim ataku „są tylko elementem presji politycznej”, a koncentracja rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą to „pokaz siły i próba zastraszenia”. Opinie takie płynęły ze wszystkich stron polskiej sceny politycznej. „Putin blefuje. Nie odważy się na inwazję” – zapewniał choćby Rafał Trzaskowski.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
