Narasta polityczne napięcie wokół tematu rzekomego fałszowania wyborów na korzyść Karola Nawrockiego. "Grupa fanatyków, która nie potrafi nawet wpisać swojego PESEL do formularza, próbuje niszczyć polską demokrację i zastraszać Sąd Najwyższy. Co więcej, najważniejsze krajowe władze zdają się podążać za tą grupą. Lecz Polacy nie pozwolą na zamach przeciwko demokracji i wyborom!" – taki komentarz opublikowała na portalu X była premier, europoseł PiS Beata Szydło.
To komentarz do wywiadu, którego udzieliła w poniedziałek I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska. Była ona pytana w Radiu Zet o protesty wyborcze. – Około 50 tysięcy, ta liczba już przekroczyła 50 tysięcy, ale czekamy jeszcze na informacje z poczty czy coś jeszcze przyjedzie z Sądu Najwyższego, ale nie będą to już jakieś duże liczby – stwierdziła.
Jak przyznała, indywidualnych protestów jest kilkaset sztuk, a ponad 90 proc. to są protesty powielane, których wzór został udostępniony przez posła Romana Giertycha w Internecie, czyli tak zwane "giertchówki" – taką nazwą posługują się pracownicy Sądu Najwyższego.
Manowska dodaje, że z tych "giertychówek", które wpłynęły do Sądu Najwyższego, bardzo duża liczba, chodzi o parę tysięcy protestów, ma pesele posła Giertych. – Ludzie nawet nie potrafili wpisać swojego peselu. Nie wpisują imion i nazwisk tylko jakąś parafkę, bo taki był wzór w Internecie – powiedziała prof. Manowska w Radiu Zet. – Taki protest, który jest dotknięty tego typu wadami formalnymi, zgodnie z kodeksem wyborczym będzie pozostawiony bez rozpoznania – dodała.
Politycy KO podważają wynik wyborów
Politycy rządzącej koalicji w coraz bardziej otwarty sposób kontestują wynik wyborów prezydenckich. Działacze KO oraz radykalni zwolennicy Donalda Tuska z grup pokroju "Silni Razem" piszą wprost o fałszerstwach wyborczych, jakie miały rzekomo zdecydować o sukcesie Karola Nawrockiego. Zdaniem radykałów prawdziwym zwycięzcą wyborów jest bowiem Rafał Trzaskowski, a Prawo i Sprawiedliwość w jakiś sposób sfałszowało wyniki. Te nastroje podsycają premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar, którzy chcą ponownego przeliczenia głosów oddanych 1 czerwca oraz przekonują, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw publicznych, która zatwierdza wyniki wyborów, nie jest legalnym sądem. Szef rządu w niedawnym wpisie stwierdził, że jest ciekawe "prawdziwych" wyników wyborów prezydenckich.
Czytaj też:
Sąd Najwyższy odmawia Bodnarowi. "Destabilizacja"Czytaj też:
Ponowne liczenie głosów? Smoliński: Gra na wątpliwości wokół prezydentury Nawrockiego
