Tak wynika z informacji, jakie Wirtualna Polska uzyskała od Serhija Serdiuka, zastępcy szefa Państwowej Służby Granicznej Ukrainy.
Temat deportacji powrócił z nową siłą po zamieszkach na Stadionie Narodowym i skandalicznym zachowaniu grupy Ukraińców podczas koncertu białoruskiego rapera Maxa Korzha. Premier Donald Tusk zapowiedział wtedy wydalenie 63 osób. W internecie natychmiast pojawiły się komentarze domagające się wysyłki deportowanych "prosto na front".
"Decyzje wobec deportowanych podejmowane są wyłącznie wtedy, gdy figurują oni w bazach osób poszukiwanych"
Dane Straży Granicznej pokazują, że tylko w pierwszej połowie 2025 roku Polska wydaliła 361 obywateli Ukrainy. Ponad stu z nich to skazani przestępcy – od złodziei, przez sprawców przemocy domowej, po organizatorów przemytu migrantów na granicy białoruskiej. Ukraińskie służby podkreślają jednak, że żaden z deportowanych nie trafia automatycznie do armii.
– Nie kierujemy nikogo wprost z granicy do ośrodków werbunkowych. Naszą rolą jest wyłącznie kontrola graniczna – wyjaśnia Serdiuk. Dodaje, że każdy obywatel Ukrainy ma prawo powrotu do ojczyzny, a dalsze decyzje wobec deportowanych podejmowane są wyłącznie wtedy, gdy figurują oni w bazach osób poszukiwanych.
W tle doniesienia o mobilizacji
Tymczasem mobilizacja na Ukrainie trwa w najlepsze. Kijów liczy na pozyskanie nawet 200 tys. nowych żołnierzy, a doniesienia z kraju mówią o coraz bardziej przymusowych i brutalnych metodach poboru. Jak podkreślają ukraińskie media, "taktyka staje się brudna", gdy zmęczeni wojną obywatele unikają powołań.
Pod koniec lipca światowe media donosiły, że do wojska wcielani są nawet ci, którzy powinni być zwolnieni z obowiązku — ojcowie wielodzietnych rodzin, osoby niepełnosprawne czy mające przeciwwskazania medyczne. Zdarzały się również przypadki przetrzymywania zatrzymanych w piwnicach lub garażach.
Mimo że ponad 80 proc. Ukraińców mam popierać walkę o odzyskanie ukraińskich terytoriów (dane z maja 2025 r., Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii), aż 62 proc. obywateli obawia się przymusowej mobilizacji. Coraz więcej mężczyzn ma unikać miejsc publicznych.
Czytaj też:
Estonia gotowa wysłać wojsko na UkrainęCzytaj też:
Co ze spotkaniem Putin-Zełenski? Ławrow rozwiewa wątpliwości
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
