Redaktor naczelny "Do Rzeczy" komentował na naszym kanale działania tzw. koalicji chętnych, której kolejny szczyt odbędzie się 4 września w Paryżu. W niedzielę przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wypowiedziała się w kwestii ewentualnego rozmieszczenia wojsk lądowych na Ukrainie po zawieszeniu broni bądź zakończeniu wojny. – Europejskie stolice pracują nad "dość precyzyjnymi planami" na rzecz potencjalnego rozmieszczenia wojsk na Ukrainie w ramach gwarancji bezpieczeństwa – powiedziała niemiecka polityk, cytowana przez "Financial Times".
Von der Leyen chętna. Lisicki: Kategoria groteski
Lisicki zwrócił uwagę, że grupa europejskich liderów politycznych mówi tak wiele, że bardzo ciężko odróżnić, co jest prężeniem muskułów, a co rzeczywistością. Podał przykład groteskowych narracji wojennych Ursuli von der Leyen i jej "dokonań" jako ministra obrony Niemiec. – Ona występuje jako ta, która będzie organizowała spotkania i decydowała o tym, jakie wojsko wysłać na Ukrainę. To raczej kategoria kabaretu, groteski i teatru laleczek, niż podejmowania jakichkolwiek decyzji – powiedział publicysta.
Skąd taka retoryka wojenna Macrona?
Politycy rządzący z krajów tzw. koalicji chętnych – zadeklarowali gotowość do wdrożenia planów wojskowych mających wesprzeć Ukrainę po potencjalnym zawieszeniu broni na Ukrainie. Jednocześnie, zwrócił uwagę Lisicki, politycy ci srożą się na zjazdach, a kiedy przychodzi do wypowiedzi indywidualnych, to wskazują, że akurat ich kraj nie wyśle wojsk na Ukrainę. Wymienił m.in. Wielką Brytanię, Niemcy czy Grecję. Na szczęście także władze Polski zajęły w tej sprawie podobne stanowisko.
– W zasadzie najgłośniejszym zwolennikiem wysłania jakichś wojsk na Ukrainę cały czas jest prezydent Macron. Ale mam wrażenie, że jego poczynania wynikają wyłącznie z jego dramatycznej niepopularności we Francji i on próbuje jakoś przetrwać do końca kadencji. Robi co tylko może, żeby przykryć retoryką wojenną swoją własną nieudolność. We Francji zapowiedziany jest strajk generalny, ponadto w zasadzie wszystkie siły polityczne chcą usunięcia Macrona z prezydentury – powiedział redaktor naczelny "Do Rzeczy". – To jest kwintesencja tego, co potrafi zrobić liberalna demokracja. Człowiek, który powinien zakończyć swoją karierę jako księgowy w podrzędnej firmie jest teraz prezydentem Francji – dodał.
Spirala zadłużenia
– [...] Na razie oni są chętni, żeby kupować amerykańską broń dla Ukrainy. Na tym poziomie chęci są gotowi działać, więc zaciągają kolejne długi, pogrążają swoje państwa i całą Unię Europejską w jeszcze większej spirali długów – zwrócił uwagę. Czym innym jest jednak wysyłanie broni, a czym innym ryzykowanie życiem własnych obywateli. Tym bardziej, że należy postawić pytanie – co mieliby przez to osiągnąć? – powiedział publicysta.
Buńczuczne zapowiedzi a rzeczywistość
– Na razie najbardziej buńczucznie brzmią zapowiedzi państw bałtyckich. Niektórzy politycy z Łotwy i Estonii składają tak mocne deklaracje, że można się zastanowić, dlaczego nie zdobyli jeszcze Moskwy i Pekinu – kontynuował, dodając, że łatwiej jest się srożyć retorycznie, ale przecież jest jeszcze rzeczywistość.
Czytaj też:
Macron ogłasza kolejny szczyt "koalicji chętnych"Czytaj też:
Merz grzmi: Być może to największy zbrodniarz wojenny naszych czasów
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
