Każdy Polak musi zamienić część swojego mieszkania w śmietnik i w czasie wolnym od pracy przeobrazić się w nieopłacanego pracownika swojego własnego, domowego śmietnika i zajmować się segregowaniem śmieci.
Ale żeby móc zacząć to robić, czyli spędzać wieczory nad oddzielaniem „frakcji” plastikowej od „frakcji” szklanej, a z kolei tej od frakcji „papierowej” i jeszcze innych „frakcji”, najpierw każdy z nas musi wygospodarować w swoim mieszkaniu dostatecznie duże pomieszczenie – bo kącik już przecież nie wystarczy! – na ów śmietnik i na, w istocie, segregatornię śmieci.
Najlepiej, żeby było to pomieszczenie osobne, z pozwalającymi się zamknąć drzwiami – tak, żeby resztę mieszkania, jeśli taka jeszcze zostanie (bo przecież w kawalerkach będzie o to trudno!) uwolnić od nieprzyjemnych zapachów, które w przypadku śmietnika są przecież nieuchronne.
Jak wiadomo, śmieci musimy segregować w Polsce już od wielu lat – segregować na wciąż rosnącą liczbę „frakcji”. Nie jestem pewien, ile jest ich teraz, ale AI podaje liczbę pięciu „frakcji głównych”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
