Dramat polskich rolników. Ardanowski alarmuje: Nie pamiętam takich czasów

Dramat polskich rolników. Ardanowski alarmuje: Nie pamiętam takich czasów

Dodano: 
Jan Krzysztof Ardanowski
Jan Krzysztof Ardanowski Źródło: PAP / Tomasz Waszczuk
Rolnicy są zdesperowani i przerażeni. Mówią o protestach. Z drugiej strony słychać wręcz płacz i przekonanie, że przeszła już czarna godzina dla rolnictwa. Rolnicy słusznie oczekują jakiejś reakcji ze strony rządu, a słyszą twierdzenia ministra rolnictwa, że „trudno, taki mamy rynek” – mówi DoRzeczy.pl Jan Krzysztof Ardanowski.

Lidia Lemaniak, DoRzeczy.pl: Z jakimi problemami obecnie mierzą się polscy rolnicy? Najbardziej medialną sprawą zdają się problemy paprykarzy przez bardzo niskie ceny papryki.

Jan Krzysztof Adranowski, były minister rolnictwa: To wierzchołek góry lodowej. Powiem szczerze, że choć już moja głowa jest siwa, to nie pamiętam czasów, żeby cała produkcja rolnicza w Polsce, w zasadzie wszystkie kierunki, stały się praktycznie nieopłacalne. Nawet nie pokrywają kosztów wytwarzania, nie mówiąc już o jakimś dochodzie rolników. To nie jest tylko kwestia papryki czy kapusty, bo ceny w tej chwili wszystkich płodów rolnych są dramatycznie niskie i właściwie z każdym tygodniem korygowane są w dół. Spadły ceny wieprzowiny, wołowiny, mleka. To jest bardzo złożony proces, ale przede wszystkim sprowadzający się do tego, że Polska jest rynkiem otwartym i żywność z różnych regionów świata, wytwarzana najczęściej taniej, zalewa polski rynek eliminując polskich producentów. Często to jest również kiepskiej jakości żywność, chociaż tu znaku równości bym nie stawiał, bo nawet jeżeli żywność z Ameryki Południowej czy z Ukrainy w części nie spełnia wymogów unijnych, to jeżeli będą musieli, to będzie miała wyższą jakość. Na razie to niszczy polskie rolnictwo.

Rolnicy obawiają się też umowy z Mercosur, która – zdaje się – wejdzie w życie.

Jesteśmy w kleszczach, bo na wprowadzeniu tej umowy zależy przede wszystkim Niemcom, gdyż liczą, że do krajów Ameryki Południowej będą mogli eksportować wyroby przemysłowe. Oprócz tego nie jest żadną tajemnicą, że większość rolnictwa w Ameryce Południowej jest opanowana przez emigrantów niemieckich – jeszcze tych z przełomu wieków i tych po wojnie – którzy uciekli z Europy z ogromnymi pieniędzmi i kupili ogromne areały w Paragwaju i w innych krajach. Natomiast my jesteśmy w klinczu, bo jeszcze blisko nas jest Ukraina, a Unia Europejska otworzyła rynek europejski na żywność stamtąd. Ukraina nie spełnia norm, do których są zobowiązani rolnicy europejscy, ale na rynek produkty wprowadza. Obecnie jesteśmy w sytuacji wypierania z własnego rynku przez produkcję zewnętrzną. Do tych starych kierunków dochodzą nowe, np. umowa między Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską sprawiła, że od kilku tygodni napływa tanie masło z USA. Od nowego roku nie będzie żadnych ceł, więc masła będzie jeszcze więcej, a jest ono tańsze o około ¼ ceny. Skoro nie mamy handlu w polskich rękach, to sieci handlowe, pewnie również i część mleczarń, będzie sprowadzała i umieszczona na rynku produkt niepochodzący od polskich rolników. Podobna sytuacja jest z mlekiem w proszku z Kanady.

Rząd w jakikolwiek sposób pomaga rolnikom?

Rolnicy są zdesperowani i przerażeni. Mówią o protestach. Z drugiej strony słychać wręcz płacz i przekonanie, że przeszła już czarna godzina dla rolnictwa. Rolnicy słusznie oczekują jakiejś reakcji ze strony rządu, a słyszą twierdzenia ministra rolnictwa, że „trudno, taki mamy rynek”. Nie chcę być cyniczny, ale kiedy spadały ceny na podstawie złych i głupich decyzji również poprzedniego rządu, dotyczące importu z Ukrainy za późno zatrzymanego, to obecna koalicja rządząca, a wtedy opozycja krzyczała, że rząd nic nie robi. Teraz ceny spadły jeszcze bardziej. Jeżeli rząd nie reaguje, to po co w ogóle jest rząd? Po co jest państwo, jeżeli w takich sytuacjach – niezależnych od rolników – nie ma żadnej reakcji? Owszem, jest podnoszone i może słusznie, żeby się zająć systemem kontraktacji, ustalania produkcji w gospodarstwach pod potrzeby odbiorców, bo wielu rolników, jak w danym roku coś się opłaca, to w następnym to zasieje czy posadzi i wtedy się zaczynają robić problemy. Jednak ja nie dopuszczam takiego myślenia, że jest klęska urodzaju. Takie myślenie jest po prostu głupie. Jeżeli jest żywność, której na świecie brakuje, ludzie z głodu umierają i nam w jakimś roku trochę lepiej się urodzi, to powinniśmy się cieszyć. To jest kwestia, jak zorganizować przetworzenie, przechowanie, sprzedaż, dostarczenie dla tych, którzy potrzebują żywności.

No to co robić w takiej sytuacji, jaką mamy?

To są skutki zaniedbań, które są od wielu lat. To są skutki zaniedbań również rządu Prawa i Sprawiedliwości. Teraz zaczyna się kumulacja problemów, bo do starych nieszczęść dochodzą nowe. To otwieranie się na Ukrainę, od stycznia pewnie Mercosur, bo rząd nic nie zrobił, żeby tę umowę zablokować. Prezydent Karol Nawrocki próbuje odkręcić tę sytuację, ale jest już za późno, bo pewne decyzje poszczególne kraje europejskie już podejmowały.

Dlaczego zatem rząd nic nie zrobił, żeby mniejszość blokującą wybudować?

Bo korzyści z umowy Mercosur będą odnosiły Niemcy. Myślę, że jak obserwujemy działalność obecnego rządu i premiera, to za wytłumaczenie wystarczy.

Rząd nie podejmuje działań, żeby ratować polskich rolników, ale gdyby Pan był ministrem rolnictwa, to co by Pan zrobił?

Po pierwsze – postawiłbym przede wszystkim na prolongatę kredytów, których terminy spłat w tej chwili przychodzą. Rolnicy są przecież zadłużeni, bo brali kredyty na rozwój gospodarstw. Rząd powinien tę sprawę dogadać z bankami się dogadać. Prolongata oddaliłaby wizję komornika, który za chwilę przyjdzie do gospodarstwa, bo niespłacone kredyty będą egzekwowane w taki sposób. Nie można tej sprawy załatwić tak, jak mówi minister rolnictwa, czyli kolejnym kredytem dla gospodarstw, bo to będzie spłata kredytu kredytem, a to jest tylko przesunięcie w czasie upadku. Po drugie – są potrzebne dodatkowe środki na przeżycie. Rolnicy nie mogą sprzedać na rynku zboża, nie mogą sprzedać ziemniaków, nie mogą sprzedać warzyw różnego rodzaju. Część produkcji niestety zgnije i zmarnuje się, ale część mogłaby być przechowana. Więc uważam, że należałoby pomóc finansowo w prywatnym przechowalnictwie. Niech to będzie w silosach, w magazynach, w przechowalniach u rolników, ale jest potrzebne wsparcie finansowe. Po trzecie – państwo mogłoby odegrać rolę w zawieszeniu nadchodzących płatności w gospodarstwach. To są podatki, ale one powinny być zrekompensowane gminom i izbom rolniczym. Można też zawiesić składki KRUS, ale nie na zasadzie zawieszenia jednej czy dwóch, bo wtedy to skutkuje brakiem okresu składkowego przy ubieganiu się o emeryturę, więc składki ZUS musiałyby być w tym czasie pokryte z budżetu państwa. Uważam również, że w tej nadzwyczajnej sytuacji trzeba szukać nadzwyczajnych rozwiązań, jak zagospodarować część produkcji rolnej na cele nieżywnościowe. Przede wszystkim biometan, czyli biogazownie. Pełnowartościowe paliwo, z którego można również realizować energię elektryczną. Można też zwiększyć produkcję estrów wyższych kwasów tłuszczowych z rzepaku, czyli biopaliw i ich dolewu do benzyny oraz oleju napędowego. W tym roku, wyjątkowo, podjąłbym decyzję, choć ona jest moralnie trudna do zaakceptowania również dla mnie, katolika, żeby część zboża, szczególnie gorszej jakości, potraktować jako paliwo w elektrowniach i elektrociepłowniach, żeby wykorzystać energię, która tam jest zawarta. Owszem, jest dylemat, bo to zboże, które miałyby iść na chleb, ale tak naprawdę na pieczywo idzie jego niewielka ilość – kilka milionów ton, a zbieramy rocznie około 30-35 milionów ton zboża.

Na rozwiązania, które Pan proponuje, potrzebne są pieniądze, a przecież ten rząd pieniędzy nie ma chyba na nic.

Albo uważa, że to jest tak błaha sprawa i nie potrzeba pomagać. A może to jest głębsza, ukryta myśl, że to jest element niszczenia rolnictwa europejskiego, bo żywienie Unii Europejskiej ma się odbywać żywnością zewnętrzną, dostarczaną przez wielkie międzynarodowe koncerny z Ameryki Południowej, z Ukrainy, a może niedługo z Rosji, z Nowej Zelandii itd. W każdym razie oczekuję, żeby rząd jakieś działania doraźne podjął, jednak równie ważne jest podjęcie działań strukturalnych, systemowych, które by w ciągu roku, czy dwóch, trzech doprowadziły do sytuacji, że nie będzie nieprzewidywalności rynku i chaosu, na którym zawsze przegrywają rolnicy, a wygrywają pośrednicy, którzy od rolnika skupują, przetwórcy, wszystkich za gardło trzymają sieci handlowe, które mają marsze.

Jakie rozwiązania systemowe Pan proponuje?

Przede wszystkim całkiem inny sposób funkcjonowania Krajowej Grupy Spożywczej. Ten holding spożywczy miał – według mojej koncepcji – miał zajmować się obrotem artykułami rolno-spożywczymi, skupem od rolników, przetwórstwem rolno-spożywczym, przynajmniej w niektórych branżach. Niestety, ta koncepcja została utrącona. Nie byłoby to panaceum na wszystkie rynki rolne, ale przede wszystkim na szukanie zbytu za granicą. Drugi pomysł, który zgłaszaliśmy wspólnie z moim zastępcą, wiceministrem Tadeuszem Romańczukiem – może ataki na niego również z tego powodu się pojawiły – było podjęcie prac nad zbudowaniem polskiej sieci sklepów, które byłyby uczestnikiem rynku, one by nie były w stanie wypchnąć sieci międzynarodowych, ale byłyby jakimś elementem na rynku, powodując, że większa ilość polskiej produkcji trafiałaby na rynek wewnętrzny i również poziom cen byłby wskaźnikiem, trochę przymuszając konkurencję zachodnią, do poważnego traktowania polskich rolników. Jest potrzebne również wprowadzenie przepisów prawnych, które by określały – takie przykłady w Europie Zachodniej się pojawiają – że jest określony udział produktów polskich na rynku. Ja to nazywałem kiedyś półka lokalna, to było przy okazji wyborów, mocno to promowałem, żeby konsumenci mieli dostęp do żywności z danego regionu, czy w ostateczności produktów polskich, aby po prostu mieli wybór. Natomiast jeżeli tych produktów nie ma na rynku, albo one są w jakichś tam śladowych ilościach, a dominują produkty, które są eksportowane przez sieć z Francji, z Holandii, z Niemiec, z innych kierunków do Polski, to praktycznie ludzie nie mają wyboru. Państwo musiałoby twardo zadziałać wobec sieci handlowych. Nie widzę w tej chwili żadnych działań w tym kierunku. Jest potrzebne też zwiększenie możliwości eksportu, ale rząd jest tu bezradny, bo nie ma żadnego nabrzeża, które by pozwoliło podjąć działania na rzecz wyeksportowania zboża, czy innych produktów. Wszystkie nabrzeża są w ręku kilku prywatnych, zachodnich firm, które trzymają za gardło polskich producentów zbóż. Te firmy czasami zmieniają nazwy, czasami gubią tropy, łączą się, tworzą spółki-córki, żeby ukryć swój kapitał. To te firmy decydują, za ile od rolników kupić, czy w ogóle kupić, czy eksportować, w jakich ilościach eksportować. Patrzę na to z przerażeniem, ale to obciąża również i poprzedników, bo kiedy przygotowałem przejęcie Bałtyckiego Terminala Zbożowego, czyli nabrzeża najważniejszego na Bałtyku do przeładunku zboża w porcie w Gdyni, to zostało utrącone, kiedy przestałem być ministrem. Natychmiast zostały zerwane rozmowy z zarządem portu, który był wielkim orędownikiem takiego rozwiązania. To wszystko nie wyczerpuje katalogu możliwości działań długoterminowych i strategicznych. Jest ich więcej. Mam nadzieję, że rada przy prezydencie, która z woli prezydenta zajmie się problemami rolników, wypracuje konkretne rekomendacje, zalecenia i projekty, ale jeżeli nie będzie zgody ze i chęci ze strony rządu, to nic nie wskóramy. Będę kierował radą przy prezydencie, bo Karol Nawrocki złożył mi taką propozycję. którą będę kierował, która z woli prezydenta ma się tymi sprawami rolnymi zajmować. Nie mam jednak pewności, czy obecny rząd zatroszczy się o rolników. Poprzedni rząd, chociaż popełniał błędy, to jednak myślenie o rolnictwie było zdecydowanie wyraźniejsze. Życzyłbym sobie, żeby prawica wróciła do władzy, ale nie popełniała różnych błędów, które szczególnie w drugiej kadencji się trafiały.

Czytaj też:
"Gwóźdź do trumny". Ardanowski ostrzega ws. Mercosur
Czytaj też:
Fatalna sytuacja rolników. Były minister bije na alarm


Dołącz do akcjonariuszy Do Rzeczy S.A.
Roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Rozmawiała: Lidia Lemaniak
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także