I tylko Polski szkoda…
  • Mariusz MuszyńskiAutor:Mariusz Muszyński

I tylko Polski szkoda…

Dodano: 
Trybunał Sprawiedliwości UE
Trybunał Sprawiedliwości UE Źródło: Wikimedia Commons
Lewactwo zadowolone. TSUE wydał wyrok deprecjonujący Trybunał Konstytucyjny – czyli orzekł zgodnie ze stanowiskiem rządu polskiego.

Zaiste, dziwny ten świat, w którym władza sama podważa ustrój swojego państwa i państwowe organy przed jakimś międzynarodowym (po)tworem. Tak, przed organem organizacji międzynarodowej. Określanym w angielskojęzycznej wersji „sądem” (Court of Justice). Aczkolwiek nielegitymizowanym, którego funkcjonariusze nazywani sędziami nie mają atrybutu sędziowskiej niezawisłości. Czyli przed jakąś hybrydą polityczną, a nie przed „trochę jakby naszym sądem”, jak chciałby minister sprawiedliwości.

Tak sobie myślę, że w sumie w Ministerstwie Sprawiedliwości to można by już zapamiętać, że „nasze sądy”, to wskazuje Konstytucja. KONSTYTUCJA RP – a nie traktaty. Nawet te tworzące międzynarodowe organizacje, ratyfikowane na najwyższym poziomie proceduralnym. Sugeruję zerknąć do jej rozdziału VIII, szczególnie do art. 175.

I teraz wszystkim witającym się już z gąską mówię adios. Tak. Odczepcie się od Trybunału Konstytucyjnego z jednego powodu – orzeczenie C 448/23 to wyrok historyczny. Dotyczy stanu prawnego na dzień upływu terminu wyznaczonego w uzasadnionej opinii skierowanej do rządu przez Komisję Europejską. A to, o ile pamiętam, jest 15 września 2022 r. Pomijając inne aspekty, już z tego powodu dzisiejszy TK jest poza zasięgiem tego wyroku. Tym bardziej, że nie jest to wyrok prejudycjalny, a dotyczy faktu naruszenia unijnego prawa (art. 258 TFUE).

I tu mógłbym skończyć, gdyby nie to, że treść wyroku jest kretyńska (lubię to słowo). A okazji do wykazywania kretyńskości nigdy nie mogłem sobie darować. Ale mój komentarz będzie szybki i w miarę krótki, bo w sumie męczące jest to tłumaczenie przez lata różnych oczywistości. Owszem, człowiek może być świnią nawet bez zakręconego ogona. Polskie i europejskie życie publiczne zna takich przypadków wiele. Ale organ konstytucyjny nie może być wielbłądem, bo nie ma czterech nóg, sierści ani garba. A próby przeobrażenia TK w dromadera trwają od lat.

To teraz krótka analiza. Wyrok TSUE w sprawie TK opiera się na 4 fundamentach: (1) TK nie spełnia standardu sądu wywiedzionego przez TSUE z art. 19 TUE; (2) wybór sędziów TK 2 grudnia był obarczony wadami, bo tak orzekł ETPC, a ten się opierał na rzekomych polskich wyrokach; (3) sędziowie TK nie spełniają standardu sędziów sądów krajowych; (4) wybór prezesa TK w 2016 r. był wadliwy, bo standardy obowiązującej ustawy były – zdaniem TSUE – niezgodne z orzeczeniem TK dotyczącym starej ustawy.

Na wejście trzeba podkreślić, że grupa zorganizowana w TSUE się uczy. Wywody już nie są tak prymitywne, jak te znane z wyroków ETPC. W TSUE naprawdę kombinują, jak zamienić glinę w polityczne złoto. Tylko, że im nie wychodzi, bo prawo, choć giętkie, to nie do końca alchemia. No i trzeba umieć w tej glinie rzeźbić.

I tak, kiedy próbują uzasadnić, że TK nie spełnia standardu sądu unijnego (art. 19 TUE), to już wiedzą, że TK nie jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP. W przeciwieństwie do ETPC nie idą na skróty. Dlatego postanowili wywieść (pkt 261), że „bezsporne jest, że Trybunał Konstytucyjny może w określonych wypadkach orzekać o kwestiach związanych ze stosowaniem lub z wykładnią prawa Unii oraz że należy on, jako sąd w rozumieniu tego prawa, do polskiego systemu środków prawnych w dziedzinach objętych prawem Unii w rozumieniu art. 19 ust. 1 akapit drugi TUE, o czym świadczy zresztą odesłanie prejudycjalne przedstawione przez niego w sprawie zakończonej wyrokiem z dnia 7 marca 2017 r. Trybunał Konstytucyjny powinien zatem odpowiadać wymogom skutecznej ochrony sądowe”.

Zapomnieli tylko, że manipulacja ma krótkie nogi. Stosowanie prawa polega na korzystaniu przez organ państwa z upoważnienia wynikającego z generalno-abstrakcyjnej normy prawnej. Jest wydawaniem indywidualno-konkretnego aktu stosowania prawa, w którym organ ustala prawne skutki dla pewnych faktów(zachowań podmiotów). A TK nie tylko nie stosuje prawa unijnego (ani nawet polskiego), ale też o nim nie orzeka w kontekście jego stosowania. Orzeka wyłącznie o zgodności hierarchicznej przepisów (też unijnych), zasadniczo przepisów wobwiązujących, A nie o skutkach prawnych konkretnych stanów faktycznych. Wydany wyrok, nawet w indywidualnej sprawie zainicjowanej skargą konstytucyjną ma charakter powszechnie obowiązujący. Jak ustawa.

Nawet to odesłanie prejudycjalne o niczym nie świadczy, bo złożyła je w lipcu 2015 grupka euroentuzjastycznych sędziów. A rozstrzygając sprawę ostatecznie, TK nawet nie użył wyroku TSUE. Ponadto był to pierwszy i ostatni przypadek takiego wystąpienia. Przynajmniej do dziś.

Na marginesie tego wywodu o stosowaniu prawa należy od razu dodać, że TK nie mógł również orzec o ważności bądź nieważności wyboru konkretnych sędziów TK w 2015 r., co wg TSUE miało rzekomo miejsce (pkt. 270 wyroku). Nie mógł, bo wybór sędziów to stosowanie prawa – w tym przypadku przez Sejm – a o tym TK nie jest władny orzekać. Sam przyznał zresztą brak takich uprawnień umarzając w styczniu 2016 r. postępowanie dotyczące uchwał o wyborze sędziów TK (sprawa U 8/15).

Z kolei w kilkakrotnie przywoływanej przez TSUE sprawie K 34/15, TK również nie orzekał o wyborze swoich sędziów, lecz o zgodności z prawem jednego z przepisów ówczesnej ustawy o TK – jej art. 137. Na studiach prawniczych uczy się, że trybunalskie orzekanie o przepisie nie oznacza automatycznie orzekania o aktach stosowania prawa wydanych na jego podstawie. Przynajmniej w Polsce. Zresztą wybory sędziów TK przeprowadzone 2 grudnia 2015 r. odbyły się zupełnie na innych podstawach prawnych niż ten uchylony przepis. Po pierwsze, sama procedura zgłaszania kandydatów została zainicjowana na podstawie art. 30 ust. 3 pkt 5 Regulaminu Sejmu w wersji po nowelizacji z 26 listopada 2015 r. (M.P. poz. 1136). Po drugie, bezpośrednią podstawą prawną uchwały o wyborze (zob. M.P. z 2015 r. poz. 1184) był art. 194 ust. 1 Konstytucji i art. 17 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 1064 i 1928). Przepisy te nigdy nie były poddane kontroli konstytucyjnej, a tym bardziej uchylone. Nie istnieją więc żadne — podkreślam: żadne — polskie orzeczenia stwierdzające wadliwość wyboru sędziów TK. I słusznie, ponieważ w prawie polskim nie ma procedury pozwalającej na kontrolę wyboru sędziów TK. Twierdzenia przeciwne to kolejne przekłamanie płynące z Luksemburga. Zakulisowo inicjowane oczywiście z Warszawy.

Do tego wszystkiego wyrok TK w sprawie K 34/15 został wydany 3 grudnia 2015 r., a więc już po przeprowadzonym wyborze i ślubowaniu nowych sędziów, a jeszcze później ogłoszony w Dzienniku Ustaw. Nie mógł więc objąć swoim zakresem sytuacji prawnych sprzed jego ogłoszenia.

Ponadto należy przypomnieć, że wbrew twierdzeniom TSUE, TK nie orzeka również o wykładni prawa UE. Nie orzeka o żadnej wykładni. A prawo unijne może być dla TK jedynie wzorcem lub przedmiotem kontroli. Jest to działalność legalna, ponieważ ma wyraźne podstawy w Konstytucji RP. W konsekwencji również kolejny argument mający dowodzić objęcia TK zakresem art. 19 TUE upada.

Jeszcze głupsze jest podkreślanie, że sędziowie TK nie spełniają krajowych standardów przewidzianych dla sędziów w Konstytucji, oraz przywoływanie w tym celu art. 144 ust. 2 pkt 17 i art. 179 Konstytucji. Te przepisy Konstytucji nie dotyczą sędziów TK. One odnoszą się do sędziów sądów powszechnych, administracyjnych, wojskowych, NSA i SN. Status sędziów TK regulują art. 195 i art. 196 Konstytucji. To one określają ich pozycję ustrojową, zakres podległości prawu przy orzekaniu, czyli niezawisłość, a także immunitet. Mamy tu więc do czynienia z kolejną absurdalną analogią- i kolejnym błędem w argumentacji formułowanej przez TSUE.

Wreszcie kwestia, dotycząca wyboru prezesa TK. Ta również pokazuje, że koledzy z Luksemburga włożyli niemało pracy w próbę usatysfakcjonowania elit rządzących dziś w Polsce. Nie powołali się – jak ETPC oraz skarżąca Komisja Europejska – na rzekomy brak uchwały o wyborze prezesa TK, bo taka uchwała istnieje. Wywiedli natomiast, że procedura wyboru przewidziana w nowej ustawie nie spełniała standardów określonych wcześniej przez TK dla jednej z poprzednich, już nieobowiązujących ustaw (wyrok K 44/16).

I znów studencka manipulacja. Intencja zrozumiała, ale przepisy nowej ustawy nie były nigdy przedmiotem kontroli konstytucyjnej, ani nie zostały uznane za sprzeczne z Konstytucją. A to znaczy, że korzystały z domniemania konstytucyjności. Tamten stary wyrok w ogóle ich nie dotyczył.

Reasumując: całe te wywody TSUE to jedna wielka lipa. Nawet nie przypuszczałem, że ten akurat wyrok będzie aż tak słaby merytorycznie. Skala przekłamań powoduje, że to jest nie tyle groźne, co śmieszne. Pokazuje jedynie, jak kilku starszych panów w szybkim tempie traci zawodowy autorytet.

Groźna jest natomiast odpowiedź na pytanie, dlaczego oni to robią. Tym bardziej, że wcale się nie krępują. W wielu miejscach bezczelnie opierają orzeczenie na ocenach, jakie działanie władz polskich było zgodne, a jakie sprzeczne z prawem polskim i Konstytucją RP. Ciekawe na jakiej podstawie prawnej tu działają? Na błogosławieństwie polskiej koalicji rządzącej?

Co gorsza, grono różnych osób im przyklaskuje. A to działanie stanowi poważne zagrożenie dla państwowości. Za chwilę – przez analogię do art. 19 TUE – TSUE na podstawie art. 10 ust. 1 oraz art. 12 TUE w związku z art. 2 TUE, zacznie narzucać unijne wymogi w zakresie wyboru, wykonywania i utraty mandatów w parlamentach narodowych. Na podstawie art. 8 ust. 1 TUE zacznie kontrolować charakter polityki zagranicznej państw członkowskich. Wreszcie na bazie art. 197, art. 291 i art. 298 TFUE ustanowi system nadzoru pseudokonstytucyjnego nad krajową administracją. Z kolei, opierając się na już wykorzystywanym art. 19 ust. 1 akapit 2 TUE, zacznie badać prerogatywy Prezydenta w zakresie powoływania sędziów. A skoro zbada proces powołania, to ma tylko krok do szerokiej kontroli głowy państwa. Naprawdę – trzeba się obudzić i pogonić to towarzystwo.

I jeszcze jedno na zakończenie. Tak uporczywie przytaczana w wyroku kwestia, że „organizacja wymiaru sprawiedliwości” należy wprawdzie do kompetencji państw członkowskich, ale „przy wykonywaniu tej kompetencji mają one obowiązek dotrzymywać zobowiązań wynikających dla nich z prawa Unii, a w szczególności z art. 2 i 19 TUE” (pkt 102 czy pkt 265). jest oczywiście literalnie prawdziwa. Ale merytorycznie leży. Problem grupy Panów z TSUE polega w tym przypadku na tym, że Trybunał Konstytucyjny nie jest częścią polskiego wymiaru sprawiedliwości. Panowie, proszę przeczytać art. 10 ust. 2, art. 173 i art. 175 ust. 1 Konstytucji RP.

Słowem efekt kilkuletniej pracy TSUE nadaje się do kosza. I przepraszam, że komentując używam tak prostych słów. Ale nie da się tu używać nomenklatury naukowej. Jaki wyrok, takie omówienie. Zapewne wiele wątków również pominąłem. Jednak zaproponowałem Czytelnikowi szybki komentarz. Dociekliwych odsyłam do lektury oryginału. Można się nieźle ubawić. Jak przy czytaniu prac egzaminacyjnych niektórych studentów I roku. Do tej lektury pasuje lampka dobrego wina. A nawet butelka.

I tylko w tym wszystkim Polski szkoda…


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Czytaj także