Epidemia lęku

Dodano: 
Figura Chrystusa przed Bazyliką Świętego Krzyża w Warszawie
Figura Chrystusa przed Bazyliką Świętego Krzyża w Warszawie Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Ks. Daniel Wachowiak | Dostępne dane zatrważają. Chorobę depresji zdiagnozowano u ponad 30 proc. dzieci w wieku szkolnym. Niestety, sytuacja wygląda podobnie z próbami samobójczymi oraz samobójstwami.

W ostatnim półroczu w pokoleniu młodych ludzi wzrosły one o ponad 20 proc. W przypadku dorosłych sprawa przypomina problemy opisane wyżej. Specjaliści alarmują, że mamy do czynienia z epidemią depresji.

Nie jestem psychologiem, więc postaram się dalej pisać językiem teologii. Wiele miesięcy temu opublikowałem sentencję „ciału wystarczy temperatura 36,6 – duszy nie wystarczy Msza online”. Młodzi niewerbalnie krzyczą swoim ciałem, że brakuje im sensu życia. Podważone wcześniej w ich oczach wartości, wypływające z katolickiej wiary, odbierane są przez nich jak mem. Mem, w którym Kościół to instytucja żałosna i komiczna. Tak jest i nikt stąpający twardo po ziemi tego nie neguje. Mimo wszystko misja Kościoła trwa. Nawet w obliczu postępującej laicyzacji wspólnota wyznawców Chrystusa ma ofertę – jak sama wierzy – pochodzącą nie z tego świata. Przecież to propozycja, która jest w stanie podnieść człowieka z mozołu błota, w który wpadł, bądź został wrzucony. Czy ludzie Kościoła ją głoszą? Czy nadal dudni w ich sercach Chrystusowe „nie bójcie się”? Czy w czasie epidemii jest odpowiednio powtarzane, by podnieść zastraszonego ducha ludzkości? Gdzie się podziało Wojtyłowe „nie lękajcie się”? Czy w Kościele przebija się narracja katolicka, czy sanitarna? Czy katolicy wzmacniają się mówiąc o epidemii nie tylko językiem statystyk, czy danych (o których coraz częściej mówi się, że się nimi gra), ale przede wszystkim językiem wiary? Czy istnieją głosy omawiające stan ludzkości językiem bogatej teologii? Czy sięgamy do skarbca herosów wiary z czasów poprzednich epidemii? Czy Kościół zdał egzamin w czasach kowida?

Odnoszę wrażenie, że wielu katolików zamiast używać mowy ludzi wiary, zaczęło utożsamiać ją z przeciwnikiem ogólnie przyjętej narracji. A może zaczęliśmy się jej wstydzić? W samym Kościele częściej było słychać apele świeckie, niż próbę zderzenia brutalnej rzeczywistości z siłą nadziei. Jakby nikomu nie zależało na uspokojeniu nastrojów. Jakby panika stała się elementem walki z wirusem. Wspomniana wyżej nadzieja nie była ukierunkowana na metafizykę i świat duchowy, ale zawodne rozwiązania w postaci proponowanych szczepionek. To one miały rozwiązać wszystkie problemy.

Tymczasem ze względu na złożoność człowieka, nigdy nie jest tak, że w czasie wzmożonego ataku choroby psuje się tylko sfera odpowiadająca za komórki w organizmie. Uszczerbku dostaje psychika i ludzka duchowość. Przez wieki uczyliśmy się, że lęk jest wrogiem, osłabia organizm. I jakby o tym wszyscy zapomnieli. Nawet w Kościele. Jakby lęk, z którym potrafimy sobie poradzić za pomocą terapii (kościelnej, sakramentalnej, psychologicznej, etc.) stał się paliwem dla naiwnego optymizmu. A tymczasem produkował pesymizm i nowy strach.

Zapomnieliśmy, że można mądrze walczyć z nadmiarem stanu bojaźni, pozostawiając jedynie naturalny stres potrzebny dla większej mobilizacji człowieka. Zaczął istnieć jako mocna jednostka cywilizacyjna. Wpadliśmy w pułapkę zastraszenia, która doprowadziła nas do paraliżu życia. Przestaliśmy żyć jeszcze za życia. Dla wielu osób przestały mieć znaczenie uspokajające wskaźniki, jakby lęk przed wirusem stał się obsesyjnym celem. Tymczasem natury się nie oszuka. Ona zawsze się zemści, gdy działa się przeciwko niej. Nie trzeba nowych badań, by doszukać się skutków w postaci załamań, depresji, beznadziei. Nawet jeśli typowo teoretycznie, zniknie COVID-19, jak mają dalej żyć ludzie, którzy przez kilkadziesiąt miesięcy swego życia uczeni byli obsesyjnego uciekania „nie wiadomo gdzie”?

Wiara w Chrystusa pomaga znosić najtrudniejsze choroby. Wiara pomaga walczyć z każdą epidemią. Odrzucenie wspomnianej wiary stwarza pole do tego, by uwierzyć w utopię. A ona szybciej, niż zdawało się jeszcze prawie 2 lata temu, pokazała, że zawodzi oraz jest wytworem marzeń i emocji, a nie prawdy i rozumu.

Jeszcze jest czas. Cofnijmy się, by usłyszeć „NIE LĘKAJCIE SIĘ”.

Ks. Daniel Wachowiak – kapłan Archidiecezji Poznańskiej wyświęcony w 2003 roku. W październiku 2018 r. odprawił Mszę za prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka. Krytyk moralnego aspektu jego polityki. W listopadzie 2018 r. przeniesiony do Puszczy Noteckiej. Proboszcz w Piłce. W listopadzie 2019 r. przeciwstawił się pochówkowi abp. Paetza w katedrze, po czym otrzymał na kilka miesięcy zakaz medialnych wypowiedzi.

Czytaj także