Chrześcijanie uważali zawsze homoseksualizm za niedopuszczalny moralnie. Tak mówi Stary Testament, tak mówią listy św. Pawła. Nie była to wcale specyfika chrześcijańska ani nawet żydowska. W świecie starożytnym homoseksualizm był dobrze znanym fenomenem, zarówno w jego wersji opartej na wykorzystaniu różnicy wieku (pederastia), jak i w wersji zasadzonej na dobrowolnej zgodzie dwóch dorosłych osób. Zachowania homoseksualne, jako sprzeczne z naturą i niweczące płodność, krytycznie oceniało wielu filozofów, a nawet całe szkoły filozoficzne, w tym bardzo istotna dla formowania się etyki chrześcijańskiej późna szkoła stoicka. Z potępieniem aktów homoseksualnych występowali ojcowie i doktorzy Kościoła. Cała antyczna tradycja chrześcijańska głosi, że jedyną moralnie dopuszczalną formą użycia seksualności przez człowieka jest małżeński akt nakierowany na spłodzenie potomstwa. To ujęcie stało się formatywne dla chrześcijaństwa aż do wieku XX. Wtedy permisywizm seksualny zaczął przenikać również do wspólnot wyznających Chrystusa.
Koncept etyki relacyjnej
Zgody na homoseksualizm nie byłoby, gdyby wcześniej nie doszło do odłączenia dwóch wymiarów aktu małżeńskiego: prokreacyjnego oraz relacyjnego. W 1930 r. Wspólnota Anglikańska na konferencji w Lambeth dopuściła stosowanie antykoncepcji przez małżonków. W ten sposób u anglikanów możliwy stał się celowo obezpłodniony akt seksualny – rzecz wcześniej wśród chrześcijan niemożliwa. Kościół katolicki nie podjął nigdy analogicznych decyzji, ale myślenie stojące u podstawy działania anglikanów stało się typowe również dla wielu katolików. Jeszcze w encyklice „Casti connubii” z 1930 r. Pius XI odrzuca antykoncepcję, co stanowi jasną odpowiedź na krok anglikanów. To samo robi w 1968 r. Paweł VI w „Humanae vitae”. Jego encyklika przyjmuje jednak perspektywę, której chrześcijaństwo przez większość swojej historii nie znało. Dotąd normą dla rodzin katolickich było przyjmowanie potomstwa, które daje im Pan Bóg, nawet jeżeli miało to trudne konsekwencje ekonomiczne. „Humanae vitae” z tym zrywa. Odtąd normą staje się regulowanie poczęć – wprawdzie metodami naturalnymi, ale rozwiązania techniczne są drugorzędne.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
