W badaniu OpinionWay dla "Les Echos" opublikowanym 28 czerwca Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen zdobywa 37 proc. poparcia (2 pkt. proc. więcej niż w sondażu sprzed tygodnia). Francuska formacja określana przez lewicowo-liberalne salony "skrajną prawicą" ma szanse na zdobycie w parlamencie samodzielnej większości.
Koalicja lewicy przed partią Macrona
Na drugim miejscu uplasował się nowo powstały lewicowy sojusz Nowy Front Ludowy, który ma poparcie na poziomie 28 proc. (bez zmian). W obliczu decyzji o przedterminowych wyborach parlamentarnych cztery partie lewicy i skrajnej lewicy zdecydowały się na połączenie sił. Członkowie Partii Socjalistycznej, Partii Komunistycznej, Zielonych oraz Francji Nieujarzmionej połączyły siły mimo szeregu istotnych różnic (np. w podejściu do konfliktu izraelsko-palestyńskiego czy NATO) startują z jednej listy.
Z kolei koalicja Odrodzenie prezydenta Emmanuela Macrona może liczyć na ok. 20 proc. głosów (2 pkt. proc. mniej w zestawieniu z poprzednią ankietą).
JOWy we Francji. Szanse Zjednoczenia Narodowego na samodzielną większość
Z sondażu telewizji BFM TV wynika, że obóz narodowy ma szansę zdobyć bezwzględną większość w francuskim parlamencie. Aby się to udało, musiałoby mieć co najmniej 289 mandatów, natomiast z sondażu wynika, że centroprawica może liczyć na 260-295 mandatów.
Przypomnijmy, że nad Sekwaną i Loarą funkcjonuje specyficzna ordynacja wyborcza. W pierwsze turze wyborów parlamentarnych mandaty zdobywają kandydaci, którzy w swoich okręgach zdobędą bezwzględną większość głosów. Natomiast w drugiej turze o mandaty walczy się w okręgach, w których nie udało się wyłonić zwycięzcy w pierwszej turze. Do drugiej tury przechodzi dwójka kandydatów z najlepszymi wynikami.
W praktyce system ten przez dziesięciolecia pozwalał partiom systemowym tworzyć "kordon sanitarny" wokół Frontu Narodowego Le Penów.
Pierwsza tura przedterminowych wyborów we Francji odbędzie się już w najbliższą niedzielę 30 czerwca, a druga tura 7 lipca.
Czytaj też:
"Powinniśmy uznać aneksję Krymu". Przypominamy wywiad z Marine Le Pen w "Do Rzeczy"Czytaj też:
Niepokój establishmentu i protesty. Analityk tłumaczy decyzję Macrona