To, że 20-latka z Raszyna jest topową światową zawodniczką, wiedzieliśmy już co najmniej od czasu wygrania jednego z czterech najważniejszych turniejów tenisowych świata – czyli French Open w 2020 r. Wówczas przebojem wdarła się do ścisłej czołówki rankingu WTA, potem zajmowała już miejsca w pierwszej dziesiątce. Rok później nie udało się jej obronić tytułu w Paryżu, nie doszła też do finałów w pozostałych turniejach Wielkiego Szlema, zaczęły się więc pojawiać wątpliwości, czy rzeczywiście ma zadatki na zawodniczkę, która może wspiąć się na absolutny szczyt. I rzeczywiście coś sypało się w grze Świątek. Widać było m.in. potężne kłopoty z właściwym pierwszym serwem. Choć patrząc na sezon 2021, trudno było uznawać go za zły. Iga wygrała wówczas dwa turnieje WTA – w Adelajdzie, gdzie w finale pokonała Belindę Bencic, i w Rzymie, gdzie na ceglanej nawierzchni wygrała z Karoliną Plíškovą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.