RYSZARD GROMADZKI: Czego zabrakło polskiej reprezentacji, żeby pokonać Holendrów w pierwszym meczu mistrzostw Europy? W tym spotkaniu byliśmy chyba najbliżej od pokonania „Oranje” od 1979 r., kiedy wygraliśmy z nimi ostatni raz.
GRZEGORZ LATO: Chyba trochę szczęścia. Gol wyrównujący dla Holendrów padł po rykoszecie. Gdyby nie to, Szczęsny pewnie by to wybronił. W końcówce zabrakło koncentracji. Muszę przyznać, że chłopaki rozegrali naprawdę dobry mecz, mimo że w składzie nie było Lewandowskiego. Widać, że z tych młodych graczy, którzy wystąpili w tym meczu, jeszcze będziemy mieli pociechę. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony postawą drużyny trenera Probierza. Walczyli do ostatniej minuty.
Rozmawiamy po dobrym meczu z faworyzowanymi Niderlandami, a przed trudnym spotkaniem z mocnym zespołem Austrii. Możemy jeszcze coś zwojować w tych mistrzostwach?
Oglądałem mecz Austriaków z Francją, jedną z najlepszych drużyn świata. To było bardzo wyrównane spotkanie, Austriacy mieli kilka dobrych okazji do strzelenia gola. Sami stracili bramkę po niefortunnej interwencji obrońcy, który źle skierował piłkę po zagraniu asa Francuzów, Mbappé. Austriacy pokazali się z bardzo dobrej strony – to naprawdę mocny, grający twardo, znakomicie zorganizowany rywal.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.