Patrzę, jakie straszliwe emocje wzbudza nowelizacja ustawy o tzw. radiofonii i telewizji, patrzę, jak ludziom kompletnie odbija, jak miotają się w histerii, jak puszczają im ostatnie zwieracze przyzwoitości – a sam osobiście nic, kompletnie się tym jarać nie potrafię. Ot, jeszcze jedna polityczna rozgrywka, jakich obserwowałem i komentowałem w życiu dziesiątki, co tu przeżywać?
Przyznaję – w nakręcaniu histerii pion informacyjno-publicystyczny TVN zawsze był niezły. Właściwie całe ich medialne istnienie opierało się na nieustannym manipulowaniu emocjami i doprowadzania odbiorców na skraj palpitacji. Ja wiem, takie jest zbójeckie prawo tego biznesu jakim jest telewizja (zdychającego już, nawiasem mówiąc, czego frekwencja i średnia wieku na zorganizowanych przez TVN i stowarzyszenia sędziowskie manifestacjach była najlepszym dowodem). Walić z grubej rury, doprowadzać widza do spazmu, straszyć go, podjudzać i gliglać, bo ucieknie do konkurencji – zawsze tak było. Ale pamiętam czasy, gdy nie dotyczyło to serwisów informacyjnych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.