Większość transakcji zakupu materiałów dla szpitali dokonało założone w marcu centrum dowodzenia, złożone z przedstawicieli resortów zdrowia i obrony, a kierowane przez szefa Mosadu Josiego Kohena. Z powodu niespotykanej wcześniej światowej rywalizacji o sprzęt medyczny eksperci i urzędnicy odpowiedzialni za zaopatrzenie działali w bardzo krótkim czasie – podkreśla "Haarec".
Wydano ponad 3 mld szekli (870 mln dolarów) na zakup m.in. respiratorów, koncentratorów tlenu, leków oraz dużych ilości sprzętu ochronnego i materiałów laboratoryjnych.
Ministerstwo zdrowia przydzieliło respiratory do szpitali w całym kraju zgodnie z ich potrzebami, jednak źródła w służbach medycznych twierdzą, że przynajmniej część z tych urządzeń nie spełniała norm, a w niektórych przypadkach szpitale odmówiły ich użycia.
„Izrael kupił respiratory, których jakość była tak niska – i to za tak olbrzymią cenę, że żaden szpital ich nie chciał” – powiedział gazecie anonimowy przedstawiciel jednej z lecznic, która odmówiła przyjęcia urządzeń i sama kupiła inne. „Według ludzi z ministerstwa obrony duża część sprzętu trafiła do śmieci” – dodał.
To samo źródło poinformowało, że przedstawiciele ministerstwa próbowali pozbyć się respiratorów, zwracając się do firmy dostarczającej produkty medyczne w niektórych krajach afrykańskich. „Powiedziano im, że Afrykanie nie kupują chłamu” – przekazał pracownik szpitala.
„Istnieją różne poziomy (jakości - PAP) urządzeń i prawdą jest, że ludzie wolą nie pracować z niektórymi z tych, które zostały dostarczone, ale można z nich korzystać w razie potrzeby” – wyjaśnia osoba zaznajomiona z procesem zakupu. Ze swojej strony ministerstwo zdrowia poinformowało, że do Izraela przybyło 1699 respiratorów, co stanowi 10,6 proc. zakupionych, jednak „wszystkie reklamacje dotyczące wadliwego sprzętu zostały rozpatrzone i (sprzęt został - PAP) natychmiast wymieniony”.
Część środków ochrony osobistej nabytych za około 750 mln szekli (219 mln dolarów) okazała się również nie spełniać norm. „Coraz więcej szpitali i niektóre organizacje opieki zdrowotnej narzekają, że sprzęt ochronny w ogóle nie spełnia norm, że fartuchy i maski łatwo się rozrywają” - powiedziała osoba zaangażowana w zaopatrzenie w publicznym systemie ochrony zdrowia. „Jest mnóstwo sprzętu ochronnego z Chin, a im więcej go używamy, tym lepiej widzimy, że jest bardzo złej jakości” – ubolewa.
Czytaj też:
To mogą być objawy koronawirusa. Naukowcy są zaskoczeniCzytaj też:
Ważny apel rektorów uczelni medycznych. Do polityków i obywateli
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda