Słowiańskie braterstwo, ostrożność oraz element przyzwoitości nakazują, aby przed przystąpieniem do wyciągania źdźbła z oka Rosji poszukać najpierw belki w oku własnym i przyznać, że ze wspólnotowym świętowaniem także w Polsce bywa problematycznie. Zarówno ze względu na tzw. wojnę polsko-polską, jak i z powodu doboru dat świąt państwowych. Zwłaszcza 3 maja, rocznica uchwalenia konstytucji zmieniającej ustrój państwa z na wpół demokratycznego na absolutystyczny, więc autorytarny, obchodzony obecnie jako święto demokracji, może budzić w naturach skłonnych do refleksji pewne zdumienie, łagodzone wszelako świadomością, że w końcu XVIII w. termin „absolutyzm” brzmiał dla szerokich rzesz równie ponętnie jak dzisiaj „demokracja”. Aliści i wtedy obrońców samej demokracji nie brakowało. Podręczniki historii, a nawet szubienice z czasów insurekcji nie pozostały obojętne na ich działalność. Belkę we własnym oku pomacaliśmy, śmielej tedy możemy babrać się w sąsiedzkim oczodole.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.